jenot towarzyski.

jestem takim trochę towarzyskim jenotem. większość świata nie wie co to – strasznie brzydki pies czy wyblakły lis? ni to borsuk, ni nutria, ni kapibara. reakcje środowisk przeróżnych są dwojakie: od „łokurwa, co to”, po „ale brzydkie, chodź się przytul”. zdarza się, że ktoś powie: „o, jenot” i z pełnym zrozumieniem albo się odwraca, albo przynosi piwerko i się dosiada (rzadziej).

chciałabym być takim kotkiem, co go wszyscy lubią i chcą głaskać, zapominając, że mam urodę i powierzchowność jenota. mam dwa modele zachowania. albo milczę onieśmielona, albo paplam jak poparzona. albo wychodzę na gbura, albo na zarozumialca. albo każę się nie zauważać, albo onieśmielam. albo wychodzę na bystrą, albo na z deczka nieteges, zwłaszcza, jak ktoś nie otarł się nigdy o sarkazm, ironię oraz dowcip, a poczucie humoru być może wyssał z mlekiem matki, ale wydalił z pierwszą gotowaną marchewką.

z poczuciem humoru jest jak z graniem w piłkę nożną lub w kosza, tudzież z seksem po pijaku. trafisz, albo nie trafisz. trafisz – spoko, nie trafisz – niespoko. zwłaszcza, jeśli samoakceptację masz na poziomie gałęzi w zagajniku.

jenot1

jest tak, że jak odsłuchasz swojego głosu nagranego na jakiś nośnik, to przeżywasz szok i niedowierzanie, że otóż iż albowiem po pierwsze: to absolutnie nie ja, a po drugie: ale mam beznadziejny wokal. myślałam, że jestem jak benedict cumberbatch w pustkowiu smauga, który gra, uwaga, smauga, tymczasem w realu popiskuję jak jacek wójcicki, który w środku nocy usiadł gołym jackiem na lego.

to znaczy akurat u mnie jest odwrotnie. myślałam, że mruczę jak silnik diesla po wymianie oleju, tymczasem skrzeczę niczym samiec sroki przy mutacji, który jarał szlugi, pił browary i darł ryja z koleżankami ore ore szabadabada amore do późnych godzin wieczornych.

wiele lat odbierałam telefon i słyszałam „dzień dobry panu”, a szczytem było: „pani magda? czy pani jest matką, albo ojcem nataszy?”. wiele lat tłumaczyłam, że nie, nie jestem chora, noc przespałam, szlugów od osiemnastu lat nie jaram, czasem powrzeszczę hej amore szabadabada z koleżankami, jednak nie ma to większego wpływu na aksamit porannego dzień dobry, jakie pada z mych jenocich ust co rano.

wiele lat wstydziłam się tego, uświadomiłam sobie jednak, że jak ktoś mnie rozpoznaje, to najczęściej po głosie. przekliknęło mi w bani, że tak mam, inaczej nie będzie, ludziom to nie przeszkadza, jest jakieś.

Class aptent

kiedy w tym roku szłam do pracy, do której niejako się wprosiłam, przysłałam swoje cv szefostwu (pozdrawiam), po czym zaczęłam drżeć, że przecież ja nigdy nie pracowałam po ludzku i jak mnie spytają co ja umiem, to chyba będę brnęła w to szabadabada. na rozmowie jednak okazało się, że kiedy wzięli to moje cv do ręki, a ja głęboki wdech, żeby jebnąć z górnego ce „my cyganie co pędzimy z wia-a-atrem”, usłyszałam: „chciałbym, żeby moja córka mogła kiedyś napisać takie cv. od lat pracujesz sama, masz ciekawe życie i pasje oraz duże sukcesy”. wydech. nie będzie towarzyskiego jenota. nie tym razem.

bardzo często widzimy się kim innym, niż w rzeczywistości jesteśmy. albo niż postrzegają nas inni.

więc następnym razem, kiedy nagle zobaczę w telefonie ojca jedynego jakąś szczupłą niunię, jakąś brunetę z fajnym tyłkiem, jakieś sprytnie podkreślone, interesujące duże oko, nie zrobię afery, tylko uświadomię sobie, że to ja.

toptrendy
zdjęcia zrobili: marta listwan i ojciec jedyny (insta: @dwaiosiem), screen zrobił telewizor, a jenota ukradłam z internetu, był niepodpisan.
Komentarzy
  • Patka
    Odpowiedz

    Co za tekst! Aaaa! Jakie to dobre 😍
    Ja to że wszystkich zwierząt najbardziej utożsamiam się chyba z narwalem. Że niby ma przekozacki róg, ale w sumie, jak mu się bliżej przyjrzeć, ten czadowy róg to tak naprawdę to tylko upośledzone uzębienie, a w ogóle to halo, co to za helołinowy delfin, co się przebrał za jednorożca?

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      uwielbiam!!!

  • Daria
    Odpowiedz

    Taaaak, to ja (my)……
    Mimo wszytko wyjątkowe.
    Dziękuję

  • Marta
    Odpowiedz

    Bracia, patrzcie JENOT, jak niebo goreje!
    Znać, że coś dziwnego w Betlejem się dzieje.
    Rzućmy budy, warty, stada;
    niechaj nimi Pan Bóg włada, a my do Betlejem.
    🙂

  • Agata
    Odpowiedz

    Jak zawsze w punkt 😀

  • Iza
    Odpowiedz

    😎😍 Dziękuję… Za wszystko!

  • Joanna
    Odpowiedz

    Jak zwykle rewelacja. Właśnie dzisiaj potrzebowałam takiego tekstu 😉

  • Ewa
    Odpowiedz

    Uwielbiam Cię i Twoje poczucie humoru, prośbuję, żebyś napisała książkę 😊

  • Monika
    Odpowiedz

    chyba wolę żeby ktoś myślał, że gada z moim starym, niż pytał czy może podejść ktoś dorosły do telefonu… 😛

  • Alka
    Odpowiedz

    Naprawdę? Nie tylko ja tak mam?! Jakoś się sympatyczniej zrobiło, aż sobie zanuciłam: my, jenoty, co pędzimy z wiatrem :P…. Szabadabada amore!

  • Adrianna
    Odpowiedz

    Kapitalny tekst. Jak każdy zresztą. Bardzo wiem, co czujesz, bo ja też zawodowo robię bardzo dużo od lat. I ja to umiem od lat i nieustannie wyszukuję szkolenia-perełki tego, czego jeszcze (jak mi się wydaje) nie umiem. A w środku gdzieś ciągle mi się wydaje, że można umieć więcej i że ja nie wiele umiem. Sukcesy moich podopiecznych stawiają mnie do pionu, że jednak umiem.

  • Jagoda
    Odpowiedz

    Fajnie się czyta, znam się na sarkazmach, oj znam, a z tyłu głowy myśl: czemu tak sobie dowalasz?

Zostaw komentarz

Start typing and press Enter to search