mam czterdzieści lat i podyplomówkę, więc jakby zdaję sobie sprawę, że pisanie na fejsbuku komuś, kto niedawno umarł: „będzie cię nam brakowało” oraz „dlaczego właśnie ty”, „za wcześnie”, tudzież robienie znicza z kwadratowych nawiasów i apostrofu nie ma najmniejszego sensu, bo nie dotrze do tego kogoś. więcej, wiem, że nie ma to sensu również w przypadku kogoś, kto umarł dawno. prawdopodobnie wiedza ta jest wynikiem ukończenia przeze mnie właśnie podyplomówki, a warto wiedzieć, że podyplomówkę ukończyłam w dziedzinie komunikacji społecznej i to na piątkę, tak więc heloł.
jeżeli bowiem ktoś umarł i znalazł się, powiedzmy, w niebie, to ma w pompie fejsbuka, bo jest na grzybach, na woodstocku, na spacerze z psem, tudzież na kanapie z netfliksem i czeka sobie na luzaku na zbawienie. a jeżeli poszedł do piekła, to ma łącze z pleja i internet eksplorera. i ten to dopiero czeka na zbawienie.
kiedy lejemy cyfrowe łzy, nikt, absolutnie nikt, kto umarł, nam ich nie otrze. patrzę więc zawsze z zaskoczeniem kto to mówi i do kogo. a potem sobie myślę, że do siebie to mówi, ten ktoś. że to sobie chce coś uświadomić. że jest to takie przyczepianie się pinezką do rzeczywistości i paradoks jest taki, że dzieje się to akurat w rzeczywistości wirtualnej i nie do siebie.
niby więc bez sensu napiszę to, co chcę napisać, bo ta osoba przenigdy tego nie przeczyta, albowiem ta osoba nie przeczyta już nic, ze swoim nagrobkiem włącznie, bo gdyby nawet ta osoba wierzyła w powrót, jak ludy śródziemia w aragorna, i nawet gdyby tak było i ta osoba by wróciła, to nie ma jak, albowiem jej ciało spłonęło w adekwatnym zakładzie, a gliniana urna jest pewnie w rozkładzie.
nie mam danych jak to wszystko się odbędzie/odbywa. czy zmartwychwstanie ma w założeniach powrót do ciał, czy dusza może przyjdzie na patyku i będzie kolorowa jak wata cukrowa na festynie podczas dożynek wojewódzkich w babimoście anno domini dwa tysiące osiemnaście. nie wiem. jeśli zaś osoba jest w piekle, to czy wróci, jak nadejdzie sąd ostateczny, czy też nie, a jeśli wróci, to czy będzie halołinowym przebraniem, wydrążoną dynią, wypalonym zniczem bez możliwości dokupienia wkładu. nie wiem.
wiem tylko, że zatęskniłam za tobą, mamo, i że sobie myślę, że byłabyś mocno zakłopotana, gdybyś mogła to przeczytać. nie wiem gdzie jesteś, ale mam nadzieję, że możesz tam robić to, co lubisz i że nie brakuje ci szlugów bez filtra, robótki na drutach czy szydełku, mocnej herbaty w szklance na spodku i telewizji. no chyba, że zaraz po śmierci inkarnowałaś się w człowieka, to te szlugi sobie daruj, pliska, bo to dziecko ma dopiero dziewięć lat. a jak łupie herbę w ilości takiej, jak ty, to przypilnuj jakoś, żeby się nie poparzyło.
gdybyś tu była, moje dzieci mówiłyby do ciebie „babciu” i to jest w ogóle czad, nigdy sobie tego nie wyobrażałam. ten jeden raz w roku, kiedy byś je widziała, właziłyby ci na kolana, a ty byś im chciała czegoś przychylić, ale byś nie wiedziała czego, jak nam. kupowałabyś im coś, albo nie, bo nie wiedziałabyś czy możesz. i wiem, że z czasem ślęczałabyś z nimi nad atlasem świata i jarałybyście się we trzy, szurając palcem po mapie. wiem, bo pamiętam to szuranie.
przyjechałabyś na ich świąteczny koncert, a wiedz, że napierdalają na kibordzie oburącz jak oszalałe, mamo. tak, że nie nadążam. wiem, że tak się nie mówi, ale ty byś mi jak zwykle nie zwróciła uwagi, ale ja bym się jak zwykle zreflektowała. byłybyśmy czujne obie. przed występami twoich wnuczek stałybyśmy przed filharmonią i obie miałybyśmy wyrzut. ja – adrenaliny, ty – sumienia. byłoby naprawdę w deseczkę, mamo.
byłabyś z nas dumna, wiesz? z michała, z marty i ze mnie. z wojtka i tosi, z nataszy i zoi. z naszych życiowych wyborów i partnerów, uwierz mi.
szukam cię czasem w lumpeksach. patrzę na wełniane swetry i prycham z wyższością, jakbym kiedykolwiek zrobiła cokolwiek na drutach, a przynajmniej odróżniała oczka prawe od lewych, a nie mówiła na jedne „fala”, a na drugie „jodełka”. prycham na te sklepowe i żałuję, że odmówiłam ci tych wszystkich swetrów, które mi zrobiłaś. że ich nie chciałam. powinnam była chcieć. teraz zrobiłabyś mi kobaltowy kardigan, ale nie nazwałabyś go kardiganem. ani kobaltowym. zrobiłabyś mi długi, rozpinany, modrakowy sweter, a ja bym go nosiła. za późno.
za późno jest też, mamo, na oddanie tego uścisku i przyjęcie tego przepraszam. teraz bym przyjęła.
tulę czasem swoje dzieci, wiesz? kołyszę je w ramionach, tak mocno do mnie przytulone, najczęściej w jakiejś niemocy. to ten stan, który tak dobrze znałaś. ten, kiedy nas nie było do tulenia.
dzięki, mamo, za poczucie humoru. za metabolizm i figurę. za urodę. i za łzy. za wrażliwość dziękuję. za doprane skarpety. i za wspaniałe rodzeństwo. natasza ma twoją twarz, a zoja twoje oczy, wiesz? a za to, że mi dałaś życie, żebym je mogła urodzić, to najbardziej ci dziękuję, mamo.
😥😥😥
Też ryczę. A to przecież takie piękne!
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Jeśli chciałaś abym poryczała się, to udało się, dziękuję bardzo
Piękne. Ryczę.
♥♥♥ piękne i skłania do refleksji . Dziękuję
No i się poryczalam, nawet literek nie widzę ♥️
Wzruszyłam się. Tak po prostu. Dziękuję
mokre oczy mam jak zawsze…
piękny tekst….
wzruszam się po takich słowach, dziękuję.
Pięknie napisane….
dziękuję.
Aleś dała tak prosto w serducho i tak miło podczas tych zimowych wieczorów się nagle robi 💜
dzięki wielkie! ciepło zimą ważna rzecz 🙂
❤️
jak również 🙂 <3
Piękne aż mam ciarki
cieszę się! 🙂
pięknie napisane, dziękuję
i ja dziękuję.
Matko Jedyna Ty potrafisz jak malo kto wywolac to uczucie w czlowieku.
Jestes mistrzynia emocji absolutna wiesz..
przepraszam za brak polskich liter.
dziękuję. czasami długo sie we mnie słowa zbierają, za długo. ale w końcu wylatują 🙂
Pięknie napisane…
A jeśli chciałaby Pani żeby ta plama zniknęła z pamiątkowego zdjęcia to chętnie pomogę. W zamian za możliwość przeczytania pięknych, szczerych słów 😊
z przyjemnością! co mam zrobić?
Jesteś mądrą kobietą Magdo.
bywam 🙂
Matko Jedyna – lubię Twoje poczucie humoru, w które ubierasz swoje emocje. I moje, przy okazji. Mamo, też Cię pozdrawiam i jaraj sobie, co tam jarałaś nawet będąc w szpitalu chora na gruźlicę. Pamiętam, jak co Ciebie jechałam z Tatą pociągiem przez calutką Polskę. Mam nadzieję, że patrzysz teraz na nas i myślisz: „Rany boskie ale mi się wnuczki udały”. I masz rację. I git, ściskam i do zobaczenia 🙂
<3
Cudowne! Ty jesteś cudna. U – WIE – LBIAM
ach. och. love!
<3 Popłakałam się! Pięknie napisane!
ja również! :*
Pożegnałam mamę w czerwcu. Do ostatniego oddechu trzymałam ją za rękę. Czytając, czułam tyle rzeczy, że brak mi słów. Dziękuję.
i ja dziękuje. tak naprawdę w sercu to ona nadal trzyma cie za rękę…
Przeczytam chociaż przez łzy ciężko się czyta, a ja rzadko rycze. Niesamowite co twoje słowa wyrabiają z człowiekiem.
ojej. bardzo mi miło. dziękuję! wpadaj po więcej słów. także na facebooka!
Swietnie piszesz..nie moglam sie oderwac..pozdrawiam 🙂 🙂 🙂
bardzo dziękuję i zapraszam!
No wiedziaaaalam ze pierdalniesz cos mocnego czego nie czytac powinnam po nocach… ❤️
Nie wiem co sie spodziewalam.. recenzji o swetrze.. dzizaz.. ukochuje Cię kobieto co zawsze czytam z przyjemnoscią ❤️❤️
i ja ukochuję. cmok, cmok, cmok!
Magdul – jak zawsze rycze i smieję się jednocześnie… :*** wspaniałą Twoja mama istotę świtu dała a Ty dwie kolejne…. <3
ach! :*
Pięknie napisane i tyle w tym tekście mądrości i miłości 🤗
love! <3
W punkt. Pięknie i jakże prawdziwe. Pani Magdo szanuję bardzo i cenię. Odkąd zobaczyłam Panią w TV 🙂 (przepraszam, to było bardzo dawno 😉 )
nie ma co przepraszać, ja we wrześniu miałam jubileusz 20 lat na scenie 😉
pozdrawiam i bardzo mi miło!
dołączam do klubu wyjących.ale Ty dajesz, po sercach, ja pierdzielę..
dziękuję. bardzo.
Jak pięknie, wzruszyłam się, a myślałam, że to naprawdę jakiś tekst o kardiganie z lumpeksu ❤
<3 przy kardiganie z lumpeksu o tym wszystkim pomyślałam :)
dziękuję … jak wrócę to przytulę moją, bo jeszcze mogę …
Jakie to prawdziwe. Przypomniały mi się słowa mojej zapracowanej mamy, która już dawno nie żyje.Czasem nie należały do delikatnych np Jak cię strzelę w pysk, to się nogami nakryjesz.Zawsze się buntowałam i podobno miałam niewyparzoną gębę.Często byłam na nią wściekła a tata był dla mnie wtedy najlepszy na świecie. Stopniowo zaczynałam rozumieć dlaczego mama nie jest taka cieplutka. To ona szyła po nocy babom kiecki i utrzymywała dom. Tata zawsze miał jakieś interesy na których tracił pieniądze albo jeździł z kabaretem po firmach i za te występy dostawał od szefowej rajstopy dla mamy.Były to lata sześćdziesiąte i nie wszystko dokładnie pamiętam. Tez mi brak mojej ostrej mamy i od dawna zdaję sobie sprawę że bardzo ją kochałam.Pewnie niedługo się z nią gdzieś spotkam.Mam już 71 lat i jestem osobą niepełnosprawną i obecnie samotną, ponieważ 10 lat temu zmarł mój mąż.
a chce pani, żeby jakoś pani pomóc? służę, jakby co. poważnie!