ale ja chcę.

dużo się nauczyłam ostatnio. pracuję, głównie nad sobą, i drżenie ciała, które odczuwam w momentach dla mnie trudnych i ważnych, potrafię już nazwać, choć jeszcze nie opanować.

uczę się więc, żeby nie wymagać od siebie. nie tyle. nie stawiać poprzeczki wciąż wyżej i wyżej, nie przechodzić pod nią z niewyobrażalnie boleśnie wyciągniętą szyją, by udowodnić sobie samej, że sięgam, czyli że można było wyżej. można, ale nie trzeba.

nie trzeba ciągnąć za sobą podkładów kolejowych i to na rzemyku, który przecina tkanki, tylko dlatego, że wydaje nam się, że komuś być może spodoba się nasz napięty mięsień, lub żyła na chudej dłoni.

florian-klauer-nptlmg6jqdo-unsplash

chcę znajdować środek wszystkiego, umieć złapać balans. chcę sięgać tylko tam, gdzie sama będę chciała dotknąć, bez zarzucania sobie na plecy worków, bez śluzu, smoły i brudu, bez wewnętrznego ultramaratonu, który nie ma mety. bez ciśnienia, bez rozczesywania, przygładzania. chcę przygładzać się tylko, kiedy będę chciała. chcę nosić różowe buty wtedy, kiedy mam ochotę i czarne kiedy indziej. chcę wiedzieć, co u mnie. chcę być wolna.

i nauczyć tego dzieci.

background-beautiful-blossom-268533

„chcę iść na konkurs matematyczny, mamo” powiedziała natasza, a ja usiadłam. „nie chcesz” – pomyślałam, a raczej ja nie chcę, żebyś się ścigała, porównywała, udowadniała, nie trzeba. żadne piątki, szóstki, konkursy nie są niczego warte.

natasza jest dzieckiem, które męczy brak wysiłku intelektualnego. jest w tej mniejszości, która odpoczywa wytężając umysł. kiedy nie wie co robić, denerwuje się, czuje niepewnie i traci cały rezon. jest zagubiona. autentycznie zagubiona. uwielbia odrabiać lekcje, zadania, rozwiązywać, czytać, uczyć się.

multicolored-abacus-photography-1019470

„czy na pewno chcesz iść na konkurs?” spytałam jednak, bo to, czego chcę ja, to jedno, a co moje dziecko, to drugie. nie jestem nią, nigdy nie będę i moim zadaniem jest poznać ją na tyle, by spróbować jej towarzyszyć w najlepszy możliwy sposób. nie pętać jej, nie ciągnąć w stronę, w którą nie chce. pokazać i puścić. być, ale szanować.

„chcę”. natasza jest też dzieckiem, które porażka wyniszcza. ambicja pcha ją w przedsięwzięcia, do których nie jest stworzona, a upadki bolą ją bardzo. nie mogę rozścielać pod nią gąbki zawsze, nie mogę jej założyć kasku i puchówki na wszelki wypadek, nie mogę biec pod nią i łapać jej, kiedy spada z jakiegoś drzewa. chcę jednak zminimalizować ból, ustrzec ją przed tym, przez co przechodzić nie musi. muszę ja więc sprawdzać dokąd można, ile trzeba i czy warto.

acrylic-art-artistic-1083618

to wszystko nie jest tylko wypuszczeniem dziecka w świat, ponieważ ona jest jak kot, którego wszystko stresuje, a stres jest czynnikiem, który pobudza jej chorobę. jest miękka, dobra i ufna, wystawia się na ciosy, które ją osłabiają nie tylko psychicznie. jestem więc tancerką, wszyscy jesteśmy, tańczymy na krach, a kry są na lawie. niemożliwe, a jednak.

austria-color-daylight-environment-417222

całe moje wnętrze krzyczy „nie idź”, ale nie mogę zabronić. mogę powiedzieć czym to się może skończyć. może, ale nie musi. muszę opowiedzieć o ranach, plastrach, rozcięciach, ale i o radości, sukcesach, spełnieniu. o goryczy muszę i o słodyczy. zabezpieczyć mentalnie, wypuścić, ale śledzić trajektorię. niezwykle trudne – być i nie być jednocześnie. alchemia macierzyństwa.

dsc_9967

no i na szczęście zapomniała. zwyczajnie zapomniała, że trzeba zapłacić, a mnie to bardzo na rękę było. najbardziej. jednak w poniedziałek przed środowym konkursem przyszła i powiedziała, że „nina ma ospę i nie przyjdzie na konkurs, a zapłaciła i pani powiedziała, że jeśli skontaktujesz się z mamą niny i ona się zgodzi, to ja będę mogła iść za nią. skontaktujesz się?”. mama niny się zgodziła. fuck, fuck, fuck. poćwiczyłyśmy grafy, ponieważ nataszce czasem myli się dodawanie z odejmowaniem.

we wtorek przyszła ze szkoły z informacją, żeby sobie popatrzeć co było w zeszłym roku na konkursie, tak dla orientacji. kiedy więc prowadziłam obie córki do szkoły muzycznej na zajęcia zoi, dzwoniłam do męża, żeby wydrukował zadania z poprzednich lat. spotkaliśmy się wszyscy w domu o osiemnastej. lekcje, kolacja i tak o 19 zasiadłyśmy do zadań. natasza chodzi spać o 20. ojciec jedyny na angielski, ja biorę te zadania i wtem.

white-and-gray-cat-lying-on-mossy-ground-1441586

jaś i małgosia mają zegarki. u jasia jest 11:57, u małgosi dwie minuty później. która godzina będzie za pięć minut biorąc pod uwagę, że zegarek jasia późni się pierdyliard sekund a małgosia ma beżowe skarpetki? w pudełku są kolorowe kule. cztery niebieskie, trzy zielone i dwie żółte. ile najmniej kulek trzeba przemalować na czerwono, żeby żółtym nie było przykro, a jaś lubi niebieski? na pastwisku pasą się zwierzęta. ile jest krów, a ile gęsi, skoro jest dwieście nóg i sto szesnaście głów, krowy są czarno-białe, a małgosia lubi bezy? do hotelu przyjechał pan. dziś jest wtorek, pan przyjechał przedwczoraj i zostanie na sześć dni, ale pięć nocy. w jaki dzień pan się zacznie pakować, skoro jest to wujek jasia i małgosi? przy stole siedzą chłopcy i dziewczynki. ilu jest chłopców, a ile dziewczynek, jeśli prawą ręką każdy chłopiec trzyma dziewczynkę, a lewą chłopca, a dziewczynka każdą ręką dziewczynkę i jeszcze nogą psa i żadna nie ma na imię małgosia? fuck, fuck, fuck!!! spociłam się od samego czytania, a gdzieżby rozumować. a tu dziecko na mnie patrzy. moje własne, które ze zmęczenia już leży na stole, a jeszcze nie zaczęło rozwiązywać, no i myli plus z minusem.

telephone-1822040_1280

„nataszka, rysuj wszystko. po kolei czytaj i rysuj. musisz zrozumieć dokładnie o co chodzi w każdym zadaniu”. kiedy rysowała krowom wymiona, kolorowała gęsiom dzioby, a na stole, przy którym siedziały dzieci rysowała ciasto i talerzyki, pełne ubrania, rajstopki i buciki, kiedy szukała w książce kto jest starszy, jaś czy małgosia i kto wyższy, bo wiek o niczym nie świadczy, kiedy wyciągnęła farby i paletę, żeby mieszać kolory i malować kulki i chciała pociąć kalendarz we wtórze ziewania, przysięgania mi, że tak, ona chce jutro na konkurs, jest gotowa na porażkę i czy tata kupi jej czarny długopis, bo na konkursie potrzebny jest czarny, ale nie cienkopis, tylko długopis, ale żeby się nie wypisał, wtedy wydłubałam resztki cierpliwości ze swoich najgłębiej upchanych w spodnie fałd skóry.

beautiful-beauty-blue-414612

w ustach mi wyschło od cedzenia dyplomatycznych słów, że konkursy nie są dla wszystkich, że nie ma ludzi dobrych we wszystkim i że zabraniam jej, zwyczajnie jej zabraniam, jakby chciała taka być. że na świecie jest tyle miliardów ludzi i każdy chce wygrać, a wygra tylko kilku, że to jest niewarte, że żaden konkurs nie mówi o niej nic, że będzie sama na sali, beze mnie, bez koleżanek, bez pani, żeby była na to gotowa, i że w każdej chwili może wstać i wyjść, nawet jeśli nic nie napisze, ja ją będę kochać tak samo. że jest dobra w czym innym. że jeden szybko biega, a drugi szybko czyta. i że plus to jest taki krzyżyk, a minus – kreseczka oraz żeby nie liczyć na palcach pięćdziesiąt dwa minus trzydzieści siedem, bo to się nie uda.

w międzyczasie kładłam spać zojcię, która dołączyła do wtóru, że konkursy to jest poddanie się ocenie jakiejś jednej osoby, a innej osobie może spodobać się coś zupełnie innego i że zawsze należy być sobą. choć nie wiem czy jeśli jakiejś osobie bardziej spodoba się, że dwa plus dwa to jest siedem, to czy akurat ocena tej osoby będzie uznana za ważną. niosłam do mycia wierzgającą sześcioletnią mikroprawdę jednocześnie próbując uchronić trochę starszą przed bólem porażki.

confused-2681507_1280

natka nie mogła zasnąć. martwiłam się o nią, zwyczajnie się martwiłam, choć z całej siły próbowałam zgrywać kozaka. w nocy wstała jeszcze tylko dwa razy, raz, bo bolał ją brzuch i czy tata kupił ten długopis, a drugi, że pić i pokaż ten długopis.

poszła. wróciła z testem i zakreślonymi przez siebie na nim odpowiedziami. czarnym długopisem (tym!) zamalowała krateczki w arkuszu odpowiedzi. na 25 zadań zrobiła 2 błędy. dwa. ja zresztą zrobiłam te same. popłakałam się. kucnęłam przed nią i powiedziałam: „nataszko, ty zrobiłaś dwa błędy, a ja jeden: zwątpiłam w ciebie. przepraszam”.

kilka dni temu dostałam wiadomość od pani, że nataszka była dziewiąta w województwie i pierwsza w szkole w swojej kategorii.

nie wiem jaką pracę wykonało to dziecko przez sen. jedyne, co wiem, to tyle, że nic nie wiem. oraz to, że nigdy, przenigdy, nie wolno nam wątpić w dzieci.

i że całkiem możliwe, że dla kogoś 2+2=7 jest tak samo piękne, jak dla mnie moje córki.

zdjęcia pochodzą z rodzinnego albumu, z pexels.com oraz z pixabay.com
Komentarzy
  • Dorota
    Odpowiedz

    To jest taka piękna lekcja, że wrócę na kolejne. Napewno. Na pewno. Jesteście absolutnie wyjątkowymi nauczycielami ❤️❤️❤️

    • Małgorzata
      Odpowiedz

      ❤❤❤

    • Ul
      Odpowiedz

      Żadne książki o rodzicielstwie mi tego lepiej nie pokazały.
      „nigdy, przenigdy, nie wolno nam wątpić w dzieci”.
      Tenk ju, matko jedyna

    • Magda
      Odpowiedz

      Tak sie wzruszylam. bo ja tez watpie. I tez trudno mi znalezc balans. I tez mi drzy wszystko. Syn jest w 1ej klasie wynarzonej szkoly muzycznej. Ja umieram na kazdym występie a on mi pozniej mowi ze jak wchodI na scene to te schodki to on sibie wymyślił ze to jest takie zostawianie tremy krok po kroku. sam znalazl sposob.
      Na poczatku roku stresowal sie chodzeniem do lazienki. Bal sie ze sie zamek sie zepsuje i utknie. Był taki wypadek. Ostatnio wracajac do domu mowi ze utknal. I ja mam stan przedzawalowy. Odczuwam jego stres. Pytam jak sie czul… z niepokojem. On mowi – a spoko… dołem wypełznąłem…
      Tez chce ufac bardziej. I jemu. I sobie

    • Ewa
      Odpowiedz

      Dziękuję. Tak bardzo potrzeba takich historii.

    • Sylwia
      Odpowiedz

      UWIELBIAM💕🥰

    • Olaa
      Odpowiedz

      Siedzę i płaczę. Widzę siebie, jak tłumaczę mojemu delikatnemu i mega wrażliwemu dziecku, że nic nie musi. Że jak jest zmęczona, to nie musi iść na tą plastykę bo jutro sprawdzian i może by poszła szybciej spać. Że siatkówka to już za dużo. Że nie musi najszybciej biegać A na konie chodzi bo kocha. A odznaki czy zawody, to po co jej to. A moja córeczka mnie pyta czy jak wymyśli plywanie na koniu z pędzlem w dłoni to bedzie fajna i śmieszna dyscyplina olimpijska. Bo ona będzie najlepsza. I przynosi kolejne nagrody, stypendia naukowe.. A ja się uczę stać obok z rękami za plecami, żeby jej wszędzie nie asekurować. Bo to są moje lęki, a nie jej. I uczę się pokory.

    • Krystyna
      Odpowiedz

      Uwielbiam czytać Twoje słowa, które mi w duszy grają.

  • Ewelka
    Odpowiedz

    ❤️❤️❤️

  • Cath
    Odpowiedz

    Jesteś wspaniała…i tak bardzo prawdziwa w tym matkowaniu, że namacalnie odczuwalna..

  • Iza
    Odpowiedz

    O matkojedyna! czuję, że się tu wychowuję, a właściwie to ja dowychowuję się tu, A już mam kogo wychowywać, a sama taka niewychowana. No, więc ten, tego, lubię Was czytać i biorę, zapamiętuje, i każę pamiętać też małżowi, gdybym zapomniała.

    • Dorota
      Odpowiedz

      w moim drugim życiu wybiorę cię na matkę

  • Dorota
    Odpowiedz

    Ale piękna historia. Dziękuję

  • Edyta
    Odpowiedz

    No i się poryczalam… jesteście cudowne 😍

    • Diana
      Odpowiedz

      W połowie tekstu przestraszyłam się, że to będzie historia o tym jak Natasza wykonała pracę, a Nina – jako oficjalny uczestnik – odebrała nagrodę 🤦‍♀️

      Bardzo dobry tekst…i zakończenie 🙃

  • Agnieszka
    Odpowiedz

    O jakie piękne jesteście…. chłonę Cię jak gąbkę❤ pisz pisz pisz💞💞💞

  • Irena
    Odpowiedz

    Piękna lekcja wiary we własne dziecko 😍pozdrawiam Was gorąco 😍 i gratulacje dla Nataszki 💐

    • Kasua
      Odpowiedz

      Tez czasem popelniam ten blad. Staram sie pilnowac. Bo chociaz chcialbym moje dzieci ochronic przed wszytskim nieprzyjemnym to sie nie da. Ale jedno moge jako rodzic. Towarzyszyc. Wspolnie cieszyc sie z osiagniec i przypominac ze najwazniejsze jest zaangazowanie, a konkursy moga byc dobra okazja zeby nas zmotywowac, poznawac swoje mozliwosci. A jesli do tego my najbardziej cieszymy sie z tego ze nasze dziecko po prostu jest i dla nas jest najlepsze i zadna skala porownawcza ani punkty nie sa tu potrzebne, to wieze ze wtedy nasze dzieci podniosa sie z kazdej porazki i teraz i pozniej w zyciu.

  • AGA
    Odpowiedz

    Jeju… Jakbym widziała siebie i syna… Tez nie wierzyłam (i to nie tylko w konkurs)… Teraz już wierzę… I wspieram… I Kocham….

    • Basia
      Odpowiedz

      Też się przekonałam ze nie można wątpić i ze na głowę nas biją 😉😉
      A my ten parasol wciąż ☂ nad nimi ❤
      Miłość 😍😍absolutna
      Tekst fantastyczny 👌 jak i Ty matko 😍😍

  • Ania
    Odpowiedz

    Wzruszylam się. Dziękuję za ten cudownie mądry i ważny wpis. Gdybyśmy my, rodzice bardziej ufali swoim dzieciom świat byłby lepszy. Wychodzi na to, że z wiekiem….głupiejemy? Bo doświadczenie życiowe, bo środowisko, oczekiwania, nasze filtry? Dlaczego? Wciąż się zastanawiam… D

  • Agata
    Odpowiedz

    <3+<3=dużo miłości 🙂

  • Magda
    Odpowiedz

    ❤️❤️❤️

  • Beata
    Odpowiedz

    Aż mi wstyd … i żal
    Czemu Cię matko wcześniej nie było …
    Ale spróbuje naprawiać i zmieniać od teraz 😞

    • Dominika
      Odpowiedz

      Tego mi było dzisiaj potrzeba. Dziękuję ❤️

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      byłam, ale uczyłam się tego 🙂
      ściskam.
      wszystko jest tak, jak ma być.

  • Ola
    Odpowiedz

    Dla mnie jesteś niezwykłą mamą! Uwielbiam Twoje przemyślenia, styl pisania, wszystkie mądrości. I tę miłość. Do córek, rodziny i ludzi. I tę troskę tak bardzo w tym poście wyraźną. Miłość i troskę bez granic. ❤

  • Kari
    Odpowiedz

    Fajnie,że ktoś jeszcze uczy się nie stawiać poprzeczki coraz wyżej i wyżej, ja jeszcze w tej nauce przerabiam temat nie pogardzać sobą za to,że nie da się ciągle skakać wzwyż i bić rekordy. Taka mama, z takim podejściem jak Twoje, jaki to fundament na życie dla Nataszy. Obie wyjątkowe!

  • Basia
    Odpowiedz

    spłakałam się
    Brawo Nataszka

  • Joanna
    Odpowiedz

    Alfik!

  • Agata
    Odpowiedz

    Fantastyczny tekst. Dziękuję za niego, bo też jestem mamą i też czasem wątpię ❤️

  • Kasia
    Odpowiedz

    Dziękuję. ❤

  • Zuzanna Suwałowska
    Odpowiedz

    Uśmiałam się na tych zadaniach z matematyki. I wspaniałe te puchówki i materace jako przenośnia ochrony. Niedawno miałam analogiczną sytuację i też przepraszałam, że niewiele się zajęłam i nie zachęcam z lęku przed cierpieniem dziecka. Dziecko zajęło pierwsze miejsce i samo przeszło drogę od „chcę” do „dam radę”. I właściwie tak też jest wartościowe – pozwolić samemu czuć wagę. Pozwolić.

  • Marta
    Odpowiedz

    Bardzo ważny tekst, dała Pani nam część swojego serca do przeczytania. Miłość, to jedyne co przychodzi mi do głowy po przeczytaniu i to jak wiele przed nami. Dziękuję:)

  • bila
    Odpowiedz

    Do dzisiaj wspominam, jak mój synek, będąc w I klasie, wrócił ze szkoły z wieścią: ,,Zapisałem się na turniej szachowy!”. Na moje : ,,Ale ty nie umiesz grac w szachy!” odpowiedział : ,,Ale to będzie za tydzień, zdążę się nauczyć”.
    Zdążył, zajął trzecie miejsce w szkole.
    Teraz jest dorosły i czasem przypominam mu, jak warto wierzyć w siebie.

  • Justyna
    Odpowiedz

    absolutnie nie mogę Cię czytać w pracy bo potem pytają czy coś się w domu stało że łzy ukratkiem ocieram

Zostaw komentarz

Start typing and press Enter to search