no cześć.

nie zdążyłam napisać książki przed wszystkimi moimi kolegami i koleżankami z internetu. stand-up zrobiłam za wcześnie, wyskoczyłam z nim, jak diabeł z pudełka i wbiłam się w środek kabaretowej branży i zawieszona pomiędzy kabaretem a stand-upem, przepadłam. instastory i jutuby robiłam w latach dziewięćdziesiątych. na fałhaesie.

kiedy wychodzę sama na scenę, biorę na klatę wszystkie niepowodzenia w promieniu dwustu metrów, a z torebki, jaką mam na ramieniu sypię nie – jak bym chciała – połyskliwy brokat zajebistości, lecz poczucie odpowiedzialności za całe zło tego świata, zwłaszcza to, z którym nie mogę mieć nic wspólnego. i to sobie w oczy.

pink-2360087_1280

zawsze, ale to zawsze myślałam, że jestem najbrzydsza, najchujowsza, że muszę zasłużyć, że nikt mi nic bezinteresownie nie daje, bo nie warto. zawsze walczyłam o atencję. musiałam zatańczyć w kałuży i stanąć na głowie, tudzież najebać się i dać usunąć ze szkoły, i to nawet nie po to, żeby mnie ktoś pochwalił, ale by w ogóle dostrzegł. a jak już dostrzegł, to stwierdzał: „no i co pajacujesz??”. ale to mi wystarczało. musiało.

dziś mam 41 lat, nie chcę wychodzić na scenę, bo na stand-upie się palę, a kabaret, który się sprzedaje w większości jest jak disco polo, które – nie da się zaprzeczyć – jest muzyką, ale ze sztuką ma niewiele wspólnego. a ja nie chcę robić disco polo, więc nie robię nic.

clown-bird-2700932_640

i mimo że wiem, tak bardzo głową wiem, jakie schematy działają, to robi mi się gorąco, kiedy dowiaduję się kto co robi/zrobił, myślę sobie, że „to, do chuja, są moje marzenia”, no ale nie zdążyłam. ktoś powiedział nawet, że jeżeli twoja twórczość jest bezbłędna, to znaczy, że się spóźniłeś. rasowałeś coś, zamiast to zrobić i ktoś to zrobił przed tobą. krzywo, ale zrobił. punkt dla niego.

śmigam po sieci oglądając swoje kolejne marzenia w wykonaniu innych ludzi i cieszę się z nimi, na maksa się cieszę, no bo myślę, że ci ludzie są zajebiści i dobrze, żeby świat zalewały fajne rzeczy, dobrze, gdy ktoś ma w sobie tyle werwy, że robi, tyle siły, że ogarnia, tyle samozaparcia, że kończy.

i jak bardzo się cieszę, tak bardzo płaczę do wewnątrz, tak całkiem cichutko. że ja też chcę. już nie będę pierwsza, trudno. już młodsi robią, trudno. inni są piękniejsi, bardziej obrotni, zdolni, szybsi i zdeterminowani. gładsi. trudno.

animal-betta-desktop-backgrounds-1335971

i pomyślałam, dokładnie w tym momencie, że od „ja też chcę” nic się nie zmieni. to, że wiem co chcę na obiad nie znaczy, że jestem najedzona. jestem ściśnięta w środku, odkąd wzięłam się za napisanie książki. pierwsza, skończona w 90 %, leży głęboko w komputerze, wraz z połową ilustracji. byłaby świetna, gdybym się nie rozchorowała i nie wyłączyła na dwa lata. a tak – przeterminowała się i nie chcę jej wydawać. byłam w dwóch wydawnictwach, dwóm odmówiłam. płakałam, jak to robiłam, i płaczę teraz. tak bardzo o tym marzę, tak bardzo tego chcę i tak bardzo się boję. jest bowiem jedna niedogodność w chęci bycia pisarką. trzeba pisać książki.

writer-1421099_1280

teraz świat obiegają informacje jak to jest być chorym. i nie chcę ze swoim, chyba już trzecim w tym temacie, coming outem, być znów ostatnia i na szarym końcu. teraz chcę być modna i na czasie i powiedzieć to głośno i wyraźnie. choruję na depresję. i powiem ci teraz, jak to jest, bo mam cholernie dużą nadzieję, że tego nie wiesz.

biorę leki. od kilku lat. przez ostatnie 1,5 roku mój lekarz próbował mi dobrać lek idealny. taki, po którym nie kręci ci się w głowie, po którym nie zasypiasz w piaskownicy/lesie/samochodzie, taki, po którym nie pocisz się tak, że zmieniasz pościel dwa razy każdej nocy, taki, po którym nie masz zatwardzenia i możesz się wypróżnić częściej, niż raz na tydzień lub dwa. chciałam taki, po którym nie chce się płakać, albo żreć jak świnia, bo nigdy nie odczuwasz sytości, po którym chcesz napychać się do granic możliwości i tyjesz dwa kilogramy na tydzień. nie udało się. przetestowałam wszystkie opcje dostępne na rynku i lekarz powiedział: „jest pani wyjątkową osobą, nigdy nie spotkałem się z podobnym przypadkiem, reaguje pani inaczej, niż wszyscy ludzie, jakich znam. no ale z taką ilością talentów, pani mózg musi po prostu być inny”. czy poczułam wdzięczność? tak. i nie. to najpiękniejszy i najtrudniejszy komplement.

desktop-3289272_1280-1

żadna tabletka nie zabierze depresji. tabletka tylko spowoduje, że znajdziesz w sobie tyle siły i motywacji, by wstać i zająć się czymś. to choroba. to nie obniżony nastrój, na to nie pomoże czekolada, ani serial. ani basen, ani spacer. to wszystko jest bardzo miłe i polecam praktykować, ale nie zamiast leków.

bardzo rzadko się śmieję. nawet nie wiesz, jak cholernie za tym tęsknię. jak bardzo chciałabym się czuć bezpiecznie. jak bardzo chciałabym nie wkładać tyle wysiłku w to, żeby pomyśleć „to choroba, to nie ja, teraz wstanę i zrobię herbatę, kanapkę, obudzę dzieci, ubiorę je, uśmiechnę się, potańczymy, poskaczemy, pobiegniemy szybko do szkoły”.

depresja zabiera cię kawałek po kawałeczku każdego dnia. robi to takim delikatnym ślizgiem, że nawet nie masz jak się zorientować, że tak nie wygląda normalne życie. to tak, jak bite dziecko myśli, że w każdym domu dzieci są bite, że tak właśnie wygląda życie. nie zna innego. i depresja robi to z tobą. nie masz jak się zorientować, że żyjesz w zjełczałym maśle. wiesz tylko, że to masło, a masło jest spoko. przecież lubisz masło.

alone-animal-bird-395196

każdego dnia szamoczę się jak ćma w naftowej lampie. wiem, że obijanie się o ściany spowoduje oparzenia, albo śmierć. wiem, że na górze jest dziurka i można wyfrunąć. teoretycznie. praktycznie nie mogę się na to zdobyć. uczucia są jałowe. najbardziej chciałabym móc zadzwonić do swoich emocji, żeby spytać co u nich, bo ja nie wiem. nie czuję.

depresja to jest czuć i nie czuć jednocześnie. czuć mocno i nie czuć nic. wiedzieć, że czujesz, lecz nie wiedzieć co. czasem nie ma wyjścia. nie widzisz go. naftowa lampa nie ma dziurki. nie pozwalasz sobie pomyśleć, że to choroba, to nie ty. a jak ktoś bliski ci to powie, to myślisz: „ale przecież to nieprawda, to ja mówię, ja tak czuję, dlaczego podważasz to, co czuję? depresja to ja”. i ktoś bliski podaje ci rękę, a ty mówisz: „nie”. ktoś bliski odkrywa cię, wyciąga spod kołdry, pod którą zwijasz się w kłębek, choćbyś była w pełnym makijażu, sukience i butach, więc ten ktoś siedzi przy tobie i cię głaszcze i mówi: „no chodź”. a ty najbardziej na świecie chcesz być gdzie indziej, jednak mówisz: „nie”. nie wstajesz. i ten ktoś bliski też ma ograniczoną ilość próśb w sobie. i może być zmęczony. i kiedy masz lepszy czas, to mu dziękujesz, a on mówi, że przecież jest przy tobie. ale wtedy jest dobry czas i ten ktoś bliski też nie czuje jak bardzo źle może być. i wtedy nie myślisz ile „no chodź” już zużyliście i nie zastanawiasz się czy wystarczy ich na całe życie. a potem myślisz, że czym jest to życie. a potem, że niczym, że dmuchnięciem czegoś większego. i że jesteś tak bardzo nieważny.

desert-279862_1280

i kilka tysięcy osób, których swoją pracą zgromadziłeś na fejsbuku mówi, że jesteś ważny, ale ty wiesz swoje. a w zasadzie nie wiesz. i dociera do ciebie, że nic nie wiesz i z powrotem jesteś tym chomikiem w bębenku, który ma dynamo i napędza taki czarny neon z napisem „nie wiem”, „jestem nieważna”, a jak się rozkręci, to i „moja wina”, „nie chcę, żeby dzieci miały taką matkę” i „co ja zrobiłam”. bo neon z napisem „nie umiem żyć” to nie gaśnie przed twoimi chomiczymi oczami prawie nigdy.

zapytany przez terapeutę „a co to znaczy, że nie umiem żyć”, odpowiadasz „nie wiem” i jesteś naprawdę kupką gruzu, którą co i rusz wraz ze specjalistami wszelkiej maści rozgrabiacie po dziurach w drodze, a jakimś cudem te dziury zawsze wracają na swoje miejsca, podobnie jak te kupki gruzu.

w tym wszystkim chodzisz do pracy, zdobywasz się na żarty, jedziesz na wakacje, odrabiasz z dziećmi matmę, próbujesz wszelkich możliwych sposobów, by nie wyskubywały sobie skórek przy paznokciach, ale biorąc pod uwagę stan, w jakim jesteś, to jest przecież niemożliwe. temat autorefleksji z chujowością w tle wraca i znów tkasz dywan pod sobą, w kolorze gówna i purpury, żeby współgrał ze wstydem, jaki wiążesz z całym swoim aktualnym jestestwem.

każdego dnia, w każdej minucie, jestem w uważności na samą siebie. próbuję tak poluzować smycz swoich mentalnych dobermanów, by nie rozszarpały mnie, ciągnąc po żwirze. popuszczam im cugli, wysmarkuję i patrzę co dalej.

dune-grass-4457964_1280

tak, ogarniam pracę, dzieci, dom, blog, social media, książkę. cały czas nie pozwalam sobie na odpuszczenie. i jem swoje leki. cały czas się boję co będzie, jeśli powiem „mam to gdzieś”. na razie nie mówię. szukam i sprawdzam co będzie dla mnie dobre. piszę i czytam. dwa razy w tygodniu sama. w międzyczasie, w szczycie choroby, zrobiłam ćwierć triatlonu i „niepierdol”. nauczyłam się pływać. zanurkowałam z butlą. regularnie jeżdżę z córką na onkologię. od sześciu i pół lat.

jestem zajebista i chujowa naraz. żyję z depresją.

nie współczujcie mi, nie wprost. nie pocieszajcie, nie wprost. dopingujcie, głaskajcie słowami, a jak mnie spotkacie na żywo, to nie róbcie ze mnie bohaterki. kupcie książkę, jeśli ją w końcu z siebie wypluję. pomóżcie mi ją wypluć. mam już nawet tytuł.

a jeśli macie w pobliżu kogoś z depresją, to zawsze, ale to zawsze wyciągajcie do niego rękę, nawet jeśli dwanaście razy z rzędu powiedział „nie”. a nawet zwłaszcza wtedy.

 

wszystkim moim bliskim mówię: dziękuję, że jesteście. dziękuję ojcu jedynemu, Bartusiowi, za skrzydła. i moim skrzydłom – Nataszy i Zoi. bez was nie byłabym tak wysoko. kocham was bardzo.

wszystkie zdjęcia pochodzą z pixabay.com i z pexels.com, ja pochodzę z kosmosu. chyba.
Komentarzy
  • Iwona
    Odpowiedz

    Ja też biorę leki. Od 20-tu lat właściwie ciągle. Właściwie, bo z przerwami na ciąże. Bez leków nie ma mnie, więc łykam. Mój mąż już dawno się zmęczył moją chorobą. Jesteśmy i trwamy ale już obok siebie. Dlatego łykam swoje tabletki, bo wiem, że już nikt nie powie” chodź”. Bo już wszyscy się zmęczyli, a ja mam jeszcze coś do zrobienia. Też piszę książkę, ale to podręcznik do nauki czytania dla dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Wcale mnie nie dziwi, że masz depresję. Z taką wrażliwością nie byłabyś w stanie żyć bez tabletki. No po prostu!

    • Róża
      Odpowiedz

      Ja też choruję na depresję. I nie tylko. Mam jeszcze jedną,podstępną żółć w sobie… Ciężko jest żyć z niemocą i poczuciem,że jest się beznadziejnym. A tak od lat się czuję. Długo by pisać,co przeżyłam jako matka,kobieta i człowiek. W każdym razie Twój post dotknął głębi mojej duszy… Utożsamiam się z nim bardzo mocno. Kochana,nawet jeśli depresja nie odpuści pamiętaj,że jesteś wspaniałą osobą. Nietuzinkową. Potrafiącą walczyć o swoje mimo,że może to dla Ciebie wyglądać inaczej. Podziwiam Cię. Tak samo,jak podziwiam siebie,że w ogóle żyję. Najważniejsze,to nie przestawać walczyć o siebie i lepsze jutro nawet jeśli ta walka miałaby czasami oznaczać tylko krótsze leżenie w łóżku. Serdecznie Cię przytulam.

      • BetibOO
        Odpowiedz

        Jesteś niezwykła jedyna i niepowtarzalna!!!
        Swietny tekst!!!wzruszajacy!!!

        • matkojedyna
          Odpowiedz

          <3

      • Karolina Tydlackova
        Odpowiedz

        Dziękuje!❤❤❤

    • Agnieszka
      Odpowiedz

      Jestem chora… niewielu rozumie… Każdego dnia walczę żeby wstać, żeby żyć… Schować się pod kołdrą i nie wychodzić – tego pragnę każdego dnia. Sama sobie mówię „chodź” „musisz”… Chciałabym żeby serce nie rozrywalo mi się od środka, chciałabym żeby chociaż coś cieszyło… Dla dzieci jestem… Matko jedyna ❤️

    • Mimo-za.
      Odpowiedz

      Przytulam Cię, po babsku, po prostu.

    • Aneta
      Odpowiedz

      Dziękuję.
      Mam cudowną,kochaną, mądra,i czuła córkę,nastolatkę.
      Córka ma depresję.
      Więcej po twoim wpisie rozumiem, Salas mi siłę do dotykowych milionów ” no chodź „…

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        trzymajcie się, wspierajcie <3

    • Anna
      Odpowiedz

      Napisałaś o mnie. Nie czuję, więc rzadko płaczę, ale popłynęła łza. Ja się nie leczę, więc dochodzą wyrzuty sumienia i poczucie, że sama jestem sobie winna. I pełne napięcia oczekiwanie, kiedy pieprznie i ci, co wciąż zapraszają „ni chodź”, stracą ochotę by zapraszać.
      I te biedne dzieci. Lepiej, jakby miały inną matkę jednak.
      Tak płaczę do środka co wieczór, a rano wstaję i robię wszystko, co trzeba. To nie życie.
      Ściskam Cię.

      • Agnieszka
        Odpowiedz

        Trzęsę się. wydrukuję sobie ten tekst, żeby nie polegać na łączach i jeszcze mniej stabilnej ocenie sytuacji. stoję nad tobą z ręką i czekam na ksiażkę, bardzo czekam i bardzo stoję.

        • Małgorzata Tea
          Odpowiedz

          Ja nie choruję. Z chorobą jednak miałam do czynienia – bliska mi osoba przez naście lat wspólnego życia przejawiała depresję w połączeniu z innymi „zaburzeniami” – przepraszam, nie znam fachowej nazwy. I choć mogę żyć i się śmiać i czuję i zapewne nie jestem „przykładem” dla Was by dalej próbować, to proszę, nie poddawajcie się! Jesteście mega odważnymi Duszami, skoro taką drogę nauki i pomocy innym wybrałyście i wybraliście! Nie każda Dusza decyduje się na takie wyzwanie!
          Z serca i z duszy swojej polecam Wam Andreasa Moritza i jego dwie książki. Polecam również specyficznego w swej osobie, cudownego duszą Arona Jasnowidza, którego znajdziecie na You tube, organizuje warsztaty operacji fantomowych i medytacji. Pomógł naprawdę wielu osobom również chorym na depresję.
          Wysyłam energię z lasów, rzek i jezior! ♡♡♡
          Małgorzata Tea

          • matkojedyna

            :*

        • matkojedyna
          Odpowiedz

          kiedyś ruszymy, obiecuję.

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        idź na terapię, proszę. naprawdę, szczerze proszę.

    • Edyta
      Odpowiedz

      Matko Jedyna. To co do tej pory napisałas, to już jest książka. Chciałabym, żeby te posty były na papierze, pachniały tuszem drukarskiem, żebym.mogła je trzymać na półce i kupić w prezencie urodzinowym ważnej osobie. Wydam to. Ja to przytulę
      Jak tysiące innych ludzi.
      Trzymam kciuki za Twoje leczenie. Nie odpuszczaj. Cmok w czoło

      • Ewa
        Odpowiedz

        Ja nie wiem, jak to jest. Ale wczytuję, wsłuchuję się z uważnością, by choć w małym stopniu pojąć, poczuć wyobrazić sobie, rozumieć. Bo jestem po drugiej stronie, tej co mówi ” no chodź”, zazwyczaj nieznajomym, z czasem znajomym trochę bardziej. By to co mam, umiem, wiem, może wygrałam, wykorzystać jak najlepiej. Dobrze że piszesz, że tu jesteś. To wielowymiarowo ważne.

        • matkojedyna
          Odpowiedz

          och. to bardzo ważne. dziękuję.

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        och <3

    • Babajaga
      Odpowiedz

      Witaj.
      Nie będę słodzić. Moja mama też miała depresje. Skończyło sie bardzo smutno.
      Moja najstarsza córka przejęła podświadomie tę depresję, chroniła MNIE.

      Ustawienia systemowe pomogą.

      Naprawdę.

      • Rudi
        Odpowiedz

        Co to znaczy ustawienia systemowe pomagają?

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        byłam.

    • Gaba
      Odpowiedz

      A ja nie umiem pomóc mojej mamie 🙁 tracę ja każdego dnia. Widzę to ja i wiem, że ona też
      Nie chce iść do specjalisty – jest taka uparta! Ja tylko proszę i proszę – bez efektu. Co mogę zrobić?? Jak ją ocalić 🙁

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        ona sama musi. nie wyzdrowiejesz za nią.
        skoro jedna metoda nie działa, próbuj kolejnej.
        wytrwałości! <3

    • Kasia
      Odpowiedz

      Tak mnie cisnęło, pieprzneło. .. jakbyś pisała o mnie. Nie byłam u lekarza. Nie wiem dlaczego. Ktoś kiedyś powiedział : takie to modne hashimoto i depresja phi teraz każdy to ma. No ma kurwa. Racja . Mi tarczyce wycieli w całości 3 lata temu. Każdy mówi ej to co się u ciebie dzieje to wynik hormonów. Ustabilizujesz będzie git. Dupa tam git. Depresja była przed jest i po. Dużo się śmieje – tak na pokaz się nauczyłam. Płacze walczę krzyczę w środku tam cichutko w sobie samej. Najgorzej jak dopada mnie mocniej i ten moment kiedy moje dzieciory widzą mój ból moja niemoc mój strach i zrezygnowanie. Tez mam już tytuł książki. Tylko trudno mi myśli połączyć z pisaniem. Nie idzie . Poczekam. Mam 40 lat. Męża. Pracę która nie daje mi radości. Dzieci z których jestem dumna. I wkurw na samą siebie każdego dnia. Rude włosy piegi – dramat dzieciństwa. Nie lubię siebie.
      Jesteś ok Matko 🙂 dzięki za ten tekst

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        bardzo nie lubię być modna i gdybym tylko mogła, zdjęłabym ten przyciężki płaszczyk…

    • Kaśka
      Odpowiedz

      Może niepotrzebne to, co piszę, bo pewnie już zbadałaś wszystko. Ale na mnie też psychotropy nie działały. Zbadałam antyTPO i antyTG, no i wyszło. Zaczęłam brać hormony i depresja ustąpiła po latach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czasami wraca, ale już wiem dlaczego.
      Ściskam.

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        badałam <3

  • Marlena
    Odpowiedz

    I znów ryczę po Twoim wpisie. Nie tylko z powodu odsłonietego podbrzusza i tematu ale bardziej z powodu tego jak piszesz i jako kto się odslaniasz w tym pisaniu. Od kiedy Cię czytam wiele razy „trafia”mnie twój talent, umiejętność doboru słów, ta ogromna szczerość z jaką potrafisz pisać, to jak patrzysz na ludzi, siebie, świat. Kibicuję Ci w pisaniu książki. I mocno ściskam z ogromnej sympatii.

    • Marta
      Odpowiedz

      Ściskam Cię kochana.

  • Ella
    Odpowiedz

    tak pięknie ujęłaś w słowa, to czego tak naprawdę nie da się opisać…

  • Bee
    Odpowiedz

    siedzę i płaczę. trzecia w nocy obudziłam się i sen już nie wrócił. na terapii od zawsze. od 10 lat. z poczuciem nienaprawialności. leków nie biorę. żołądek nie daje z nimi rady. biegam cwiczę oddechy, tulę pięciolatka dopóki jeszcze na to pozwala.
    matko jedyna słowa nie przytulają. ale dziękuję ci ogromnie za chwilę oddechu. za ponowne opisanie tego co czuję. za zabranie na moment poczucia winy, że mamie tak trudno się śmiać. tak dobrze ze jesteś. moja Ty poetko codzienności

    • Małgorzata
      Odpowiedz

      No chodź-pisz,napisz,wypluj,przemiel, opisz,w końcu wydaj-tytuł już masz.Bo to ,co piszesz wyciąga z szarości,wyciąga z bylejakości,leczy dusze♥️♥️♥️

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        bardzo dziękuję.
        to jest proces.
        i trwa 🙂

  • Ela
    Odpowiedz

    Polecam medytację i modlitwę przede wszystkim.
    Relacja z Bogiem, codzienna rozmowa dużo daje.. Nie naprawi ale pomaga trwać bo pokazuje sens naszego jestestwa. Medytacja łączy umysł z ciałem i pomaga wyciszyć nasze zabłąkane myśli

  • Aneta
    Odpowiedz

    Właśnie koło mnie śpi ktoś podobny do Ciebie. Silny i słaby , pewny siebie i kompletnie zagubiony. Zmaga się z tematem siódmy rok. Zmaga się bo mimo że jestem obok, czuje jego samotność w temacie. Ja mogę tylko być, wyciągnąć rękę, zapominać złe chwile. Tylko tyle. Mam nadzieje, że to wystarczy bo on, tak jak ty jest wyjątkowy na swój sposób. Empatyczny, z pełną głową ale stawiający własne warunki. Chyba tak już jest, że świat, pogoń i obrzydliwość obecnej przestrzeni, łamie tych którzy tam na samym dnie próbują go zmieniać na lepsze ale po swojemu.
    Trzymaj się Matkojedyna swoich skrzydeł najmocniej jak się da, w ogólnym rozrachunku tylko one się liczą.

    • Magda
      Odpowiedz

      Aneta, chętnie z Tobą pogadam. Tez mam obok takiego kogoś. Duza wrażliwość. Duze ego. Duzo wszystkiego. Hustawka. Ten tekst dał mi sile do tego zeby jednak znaleźć w sobie więcej sily na więcej no chodź. Bo czasem po ludzku juz nie daje rady. To jakby jednocześnie to co jest piekne stawało sie potworem. Pozdrawiam!

  • Thea
    Odpowiedz

    W pracy mówią na mnie „energibombe”. Daję tam siebie, swoją najlepszą część, swój najlepszy czas w ciągu dnia. Pracuję z dziećmi. Nikt nie wie jak jest. Nie chcę straszyć kolegów z pracy. Boję się, ze nie zrozumieją. Może się tak przestraszą…, a mąż wymarzył sobie dom. Terapii nie mam, bo tutaj wg lekarza mi nie pomogą, bo nie było próby samobójczej…
    Matką jestem dla jedynaka. Więcej dzieci raczej nie będę miała, bo matką dobrą to ja nie jestem, ale staram się.
    Łykam codziennie jak tik-taki różowe pigułki. Boję się zimy, a tutaj długa.

    Nie pocieszam. Rozumiem. Doceniam. Głaszczę zza morza. Przytulam.

  • Dorota
    Odpowiedz

    Czytam i próbuję przełknąć tą gulę, która rośnie w gardle. Mrugam oczami, żeby nie wypuścić łzy bo jak wyleci jedna, za nią polecą kolejne. Nikt tego nie zatrzyma. A ja jedyna granicy pomiędzy ” nie mam siły” a ” jedziemy z tym życiem”. Nie wiem co będzie dalej ale wiem, że gdybym Cię Kochana Matko Jedyna spotkała to przytulilabym jak siostrę której nie mam i powiedziała że wspieram i szanuję 😘 dużo siły do życia… Do spełnienia marzeń 💪

    • Gabriela
      Odpowiedz

      „Mam tak samooo, jak Tyyy…” co do słowa, co do kropki. To żadne pocieszenie, że inni też tak mają. Leki, terapia…od lat. Psychosomatyka potrafi rozjebać mnie na długie chwile. Ale kiedy w piździerniku widzisz wyczesaną tęczę na niebie, to wmawiasz sobie, że to znak!! Że wteszcie będziesz umiała żyć. I życzę Ci matko jedyna, żeby tych tęcz u Ciebie było mnóstwo. Gdybym miała możliwość, przytuliłabym Cię z sił wszelakich, nakarmiła ciastem czekoladowym, wytarła gile, poprawiła kołdrę, powiedziała „dawaj, chodź”, ale że możliwości brak, to powiem tylko, że będę pierwsza po Twoją książkę, nawet jeśli trzeba będzie piznąć kogoś karpiem w lidlu.
      Ściskam!!😘

    • Justyna
      Odpowiedz

      Mocne i tak prawdziwe. No I pięknie napisane. Wyciągam rękę . A skąd my czerpiemy siłę na codzienność naprawdę nie wiem.Tylko te skrzydła zostają.Pozdrawiam ciepło z Warmii.

  • Aga
    Odpowiedz

    Przez kilkanaście lat zmieniano mi leki,co następny to gorszy.Przestałam być królikiem doświadczalnym.Stwierdziłam,że wolę żyć tak,jak jest.Są wzloty i upadki i tak od dwudziestu trzech lat.Czasem mam dość i te myśli złe nadchodzą,ale mam psa,którego kocham nad życie a on ma tylko mnie.Więc żyję

    • Berenika
      Odpowiedz

      Przytulam, Matko Jedyna. Bo wiem.

    • panna nikt
      Odpowiedz

      Przeczytałam i pomyślałam – znów ktoś mnie wyprzedził z moimi myślami…. więc Ty też możesz, jesteś dla kogoś kimś, kto ma więcej werwy, jest zdolniejszy, szybszy. Ja tyle rzeczy chcę, a tak niewiele robię. Nie wiem czy to choroba, nie byłam u lekarza. Wiem, że życie jest do dupy, choć nieraz słyszałam od ludzi, że ja to mam fajne życie. No bo mam – rodzinę, dom, pracę, psa. Tylko, że tak naprawdę obecnie chwilową radość daje mi to ostatnie, biegając beztrosko na spacerze i ciesząc się na mój widok. Czasem wstaję rano i myślę, że to będzie mój dzień. Pójdę do tej chujowej roboty, ale zrobię to, co mam zrobić z uśmiechem. Bo przecież tylu ludzi w ogóle nie ma pracy. A ja jestem tylko pylkiem, dlaczego mam być wyjątkowa, dlaczego moje marzenia mają się spełnić? Więc ten dzień zamienia się w szarą dziurę niespelnienia, potem przeglądam Internet, czytam o okropienstwach i już w ogóle mi wstyd, że przyszło mi do głowy narzekać, a co dopiero marzyć. Czuję, że nie mam znaczenia. Podziwiam tych, którzy wierzą, że są w tym życiu ważni. Ciebie też, bo ogarniasz, a ja tego nie umiem.

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        <3

  • Natalia
    Odpowiedz

    Jesteś niesamowita…
    Właśnie ubralas w słowa to wszystko co się ze mną dzieje, a czego nigdy sama nie nazwałbym depresja…
    To chyba ten czas by przestać pokazywać światu, że daje radę po cichu napędzając neon „przecież nie potrafię żyć”,”co ja narobiłam”…
    Dziękuję . Poszukam pomocy

    • kasia
      Odpowiedz

      brawo!

  • Wanda
    Odpowiedz

    Czytam Cię od jakiegoś czasu i po raz pierwszy piszę komentarz. To chyba coś znaczy.
    Dzięki za szczerość, bo potrzebowałam słów „a jeśli macie w pobliżu kogoś z depresją, to zawsze, ale to zawsze wyciągajcie do niego rękę, nawet jeśli dwanaście razy z rzędu powiedział „nie”. a nawet zwłaszcza wtedy.”, bo czasami nie mam już sił jej wyciągać, a wiem, że muszę, bo to moje dziecko. I rozwala mnie ten fakt spadku mocy.

    P.S. A jak wyplujesz książkę, to ją „zliżę”(tzn przeczytam).

  • Gabriela
    Odpowiedz

    „Mam tak samooo, jak Tyyy…” co do słowa, co do kropki. To żadne pocieszenie, że inni też tak mają. Leki, terapia…od lat. Psychosomatyka potrafi rozjebać mnie na długie chwile. Ale kiedy w piździerniku widzisz wyczesaną tęczę na niebie, to wmawiasz sobie, że to znak!! Że wteszcie będziesz umiała żyć. I życzę Ci matko jedyna, żeby tych tęcz u Ciebie było mnóstwo. Gdybym miała możliwość, przytuliłabym Cię z sił wszelakich, nakarmiła ciastem czekoladowym, wytarła gile, poprawiła kołdrę, powiedziała „dawaj, chodź”, ale że możliwości brak, to powiem tylko, że będę pierwsza po Twoją książkę, nawet jeśli trzeba będzie piznąć kogoś karpiem w lidlu.
    Ściskam!!😘

  • Gosia
    Odpowiedz

    Zwykle nie komentuje, a tu czuje że muszę…chapeus bas…przeczytałam tu coś co jest i we mnie i od lat tuszuję i naginam rzeczywistość… Chciałabym aby mnóstwo ludzi przeczytało Twoje wyznanie….Ja pozdrawiam i gratuluję. Książkę na pewno kupię zatem czekam:*

  • Joanna
    Odpowiedz

    Łykam leki od ponad 15 lat, może 17 z przerwą na drugiego potomka. Bez leków nie dam rady. Moja depresja i nerwica lękowa zniszczą mnie. Wiem o tym ja i mój lekarz, cudowny człowiek. Tak dobrał leki, że jestem na najmniejszej dawce terapeutycznej. Chuj tam, że tyje, śpię i się pocę. Mogę żyć, normalnie funkcjonować. Śmiać się i przeżywać życie. Próbowałaś escitalopram?

    • Dorota
      Odpowiedz

      Patrząc przez pryzmat Twoich postów i tego, jak piszesz to kuźwa na myśl mi przyszło, że warto mieć depresję. Ludzie z depresją są bardzo niechujowi. Zajebiści znaczy. Bądź sobą i nie zmieniaj się. Bądź blisko ludzi, a oni będą blisko Ciebie. Bierz niepierdol i żyj. A jutro i tak wstanie słońce.

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        co do słońca mamy pewność 😉

  • Magda
    Odpowiedz

    Mój ojciec żył z depresją, ale te kilkanaście/20 lat temu, na małej wsi nikt nie mówił o depresji. Wtedy mówili, że jest dziwakiem, samotników, że ma coś z głową i szuka powodów, żeby nie chodzić do pracy. Ja żyję z depresją. Niezdiagnozowaną, ale ją czuję. Nie biorę leków, wykonuję zawód, gdzie jasność umysłu jest priorytetem. Nie chcę to zmienić, bo to jedyne co robię tak naprawdę dobrze, z pasją i aż za dużym poświęceniem. Jednak tylko w pracy czuję się bezpiecznie i pewnie. Na co dzień wytworzyłam masę mechanizmów obronnych, z których najczęstszym jest atak. Jestem do tego ataku gotowa zawsze. Moja postawa jest zimna , bezwzględna, apodyktyczna, nie znosząca sprzeciwu. Osiągam cel zawsze, czasem po trupach i bez brania jeńców. Zostaje po mnie spalona ziemia i zgliszcza.Taki sposób funkcjonowania pomaga mi żyć z depresją i trzyma ją w ryzach. Na tyle, na ile to możliwe.

    • Barbara
      Odpowiedz

      Czytam i płaczę…Tak prawdziwie opisałaś to,co czuję i z czym walczę na co dzień…Mam cudowna rodzinę, wspaniałego męża i dwoje kochanych,wyczekanych dzieci…I jest Ona…depresja…Teraz też pewnie za rękę z nerwica…Prowadzą mnie tak…,towarzyszą,nie pozwalają o sobie zapomnieć,wracają w najmniej oczekiwanym momencie,na pozór szczęśliwym,zawsze są z „tyłu glowy” – tak średnio od 19 lat – w tym czasie zadziało się sporo,wiele dobrego,ale też trochę takich rzeczy,które mnie złamaly…I nawet jak miewam lepsze momenty,to ciągle towarzyszy mi lęk,że to wszystko za chwilę wróci…Pewnie już nigdy nie będę czuć się bezpiecznie… To niestety nie jest choroba,która można wyleczyć…,ale „zaleczać” trzeba i warto…,chociaż jak sama wiesz,z dobraniem leków bywa różnie. .. Teraz najbardziej boje się, że moje dzieci odziedziczą po mnie tą straszna chorobę… Oboje są bardzo wrażliwi,a takim ludziom w dzisiejszym świecie jest bardzo ciężko…Przytulam Cię mocno…i dziękuję…

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        i ja bardzo dziękuję za twoje słowa.
        ciesz się wsparciem.
        zawsze.
        siły!
        <3

  • Ela
    Odpowiedz

    Matko Jedyna…Je-dy-na! Nie będę się ślimaczyć bo w tym temacie nie jesteś jedyna, a życie to nie bajka…😉 ale jesteś Jedyna I najbardziej zajebista ! I pierwsza. Pierwsza która tak pisze, że czekam na każdy Twój wpis… słowo… śledzę Cię od kilku lat… i niezmiennie uwielbiam…dawaj z tą książką… ja matka góralka zrobię Ci „Pi ar” na calutkim Podhalu😉 Ściskam Cię mocno 😘😘😘

  • 3
    Odpowiedz

    Napisałam, skasowałam, cofnęła, znów skasowałam… o depresji najtrudniej jest mówić.
    Trzymaj się!

  • Tina
    Odpowiedz

    dawaj tę cholerną książkę! chcę ją mieć najpóźniej na gwiazdkę!

    • Weronika
      Odpowiedz

      Ktoś, kogo bardzo kocham, zmaga się z identycznym stanem. Ale mimo, że ja to nazywam wprost – ta osoba nie chce… Wiem jedno, będziemy robić wszystko, by nigdy nie zabrakło mojego „no chodź”. Dziękuję, że potwierdzilas to, że w tych gorszych czasach mimo, iż mówicie „nie”, to jednak chcecie tej pomocy. Teraz będę wyciągać rękę. Dwieście razy. W końcu przyjmie.

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        <3 trzymam kciuki.

  • Anna
    Odpowiedz

    Głaskam, przytulam i wysyłam dobrą energię. I czekam na książkę. I będę czekać tyle ile będzie trzeba, a cierpliwa jestem bardzo. A potem kupię i będę pewnie śmiać się i płakać na przemian. I zazdrościć talentu i współczuć tak wielkiej wrażliwości, która jest jednocześnie przekleństwem i błogosławieństwem. Dobrze, że Jesteś…

    • Kasia
      Odpowiedz

      Dobrze ze jestes i umiesz szczerze opowiadać o swojej chorobie.Dawaj ta cholerna książkę. Każdy twój wpis czytam z zaciekawieniem, więc jak w końcu uda Ci się wypocic ta książkę to na pewno będzie miało ogromne grono czytelników. Głowa do góry i pełna piersią do przodu.

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        🙂

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      bardzo dziękuję. <3

  • Kasia
    Odpowiedz

    Tak bardzo się czuję, jakbym czytała o sobie. Też mam depresję, przeszła już w nerwicę. Leczyłam się, ale stwierdziłam, że to bez sensu. Mam niepełnosprawne dziecko. Które już zawsze będzie małym dzidziusiem, którego trzeba przewinąć, nakarmić, ululać do snu. Nigdy nie będzie chodzić, siedzieć, mówić. Po co mam się faszerować lekami, skoro to i tak niewiele daje? Ja zawsze będę z tym dzieckiem i zawsze będę miała poczucie niesprawiedliwości. Za co los skazał moje dziecko na takie życie? Mam jeszcze swoje zdrowych dzieci. I to też jest niesprawiedliwe, że muszą żyć w inny sposób niż ich rówieśnicy. Wszystko kręci się wokół chorej siostry. Praktycznie nie mamy chwil dla siebie, wszystkie chwile są dla niej. To wkurwia. Nie to, że trzeba się nią zająć, bo kocham ją nad życie i będę się nią zajmować do ostatnich sił. Ale wkurwia ta niesprawiedliwość.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      o rany… nie wiem co napisać. jestem? zawsze. choćby, aby się wygadać.
      <3

  • Emilia Maria
    Odpowiedz

    Moje dziecko już nie obgryza skórek, a drugie nawet paznokci ♡ wiem jaka to robota nad sobą, żeby one poczuły ♡

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      <3

  • Anka
    Odpowiedz

    Czy jeśli czuję sie tak jak ty powinnam isc do lekarza? U kogo szukac pomocy??

    • Anna
      Odpowiedz

      Do psychiatry. To lekarz jak każdy inny i zupełnie nie ma się czego wstydzić. Może przepisać leki, a moim skromnym zdaniem powinien też skierować na terapię. Większość z nas jest pokręcona od środka i jest to „wina” naszych rodziców. Oni też so od środka skrzywieni, przez swoich rodziców, przez życie, przez okoliczności itd. Nasi dziadkowie (no przynajmniej takich starych jak ja 😉 ) przeżyli wojnę i to z pewnością ich zmieniło, nawrzucało do podświadomości tego gruzu, który gromadzi się i zawadza. Kolejne pokolenia dostały go w spadku. Jest jednak dobra wiadomość. Takiego spadku możemy się zrzec!

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        terapia+leki. i niech decydują specjaliści, a nie fora internetowe.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      psychoterapeuta, psychiatra. razem.

  • Lola
    Odpowiedz

    Przutulam :*

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      <3

  • Magda
    Odpowiedz

    Kupię książkę, przeczytam i przestanę użalać się nad moimi maluczkimi problemami…łatwiej chyba byc glupim na tym ziemskim padole

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      a tego się nigdy nie dowiemy 😉

  • Agnieszka
    Odpowiedz

    A ja Cię mocno przytulam do serca ❤️ jesteś pięknym czlowiekiem ❤️

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      a ja dziękuję <3

  • Ola
    Odpowiedz

    Moja najprawdziwsza do czytania tu w internatach. Dziękuje i kibicuje bardzo.
    Nie patrz na innych. Kop u siebie, w swoim ogródku. Pieprzyć co jest po prawej, a co po lewej stronie.
    Ciepła przesyłam dużo.

    • Basia
      Odpowiedz

      Matko❤ love you ❤
      Kto tak nas potrafi uwrazliwic jak Ty?
      Przytulam 😘😍

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        ojej <3

    • Fiola
      Odpowiedz

      Szkoda, że Niepierdolu lekarze nie mogą tak serio przepisywać i że amerykańscy naukowcy nie odkryli w laboratorium jego oszałamiającej skuteczności. Brałabym. I podzieliłabym się z Tobą (:
      Twój dr choć na lekach się aż tak nie zna, to na ludziach owszem.
      No chodź:*

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        <3 :* :')

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      bardzo dziękuję <3

  • jolka
    Odpowiedz

    Dobrze, że wspomniałaś Matko Jedyna o osobach które żyją z partnerem w depresji. Osobach, które mimo przeczytanych wielu mądrych rzeczy, nie umieją tego do końca poczuć, zrozumieć i głupio im z tego powodu. Czują, że są zimne i nieempatyczne, choć wcale takie nie są. czasem są też po prostu zmęczone i wkurzone, że nikt ich nie dostrzega. Ci „no chodź” też miewają złe chwile, ale muszą być silne, bo na nich spoczywa wielka odpowiedzialność…Matko, dzięki Twoim słowom zrozumiem bardziej.
    Pytanie „kto Ci to zrobił” zadaje sobie często w życiu i padło też podczas czytania tego wpisu. Matko, poruszyłaś czułą strunę, która teraz nie może przestać drgać i dziękuję Ci za to <3

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      „nie to ważne co z nami zrobiono, lecz co my zrobimy z tym, co z nami zrobiono”. 🙂

  • Agnieszka
    Odpowiedz

    Od lat czasem wraca. Lęk, że gdzieś w środku dnia usiądę na krawężniku i nie wstanę już nigdy, bo zabraknie mi sił. W ironicznym darze od losu dostałam też wewnętrzne przekonanie, że jednak warto żyć. Więc jestem i się boję, zdobywam świat i zapominam po co, zapominam o sobie. Też oglądam kalejdoskop cudzych, moich, marzeń, po które uparcie nie sięgam, bo może nie warto, bo ten krawężnik i usiądę tam w końcu, i nie wstanę nigdy. Przykro mi, że podobno to też życie.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      to nic, że ktoś spełnia nasze marzenia. my możemy spełnić czyjeś :*

  • Niqqa
    Odpowiedz

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      <3

  • Ola
    Odpowiedz

    Cześć dziewczyno.

    Chciałam tylko powiedzieć Ci, że świetnie sobie radzisz. Chciałam też powiedzieć, że wiem, przez co przechodzisz. Sama choruję od 2014, niedawno zdiagnozowano u mnie po ponad roku terapii także BPD. Leków nie biorę, po w ubiegłym roku przedawkowałam. I choćby nie wiem co, nie będę trzymać tego gówna w domu. Jest ciężko, czasem radzę sobie świetnie, a czasem w panice rwę włosy z głowy i skórę z dłoni. Czasem łapię wiatr w żagle, a czasem zdmuchuje mnie z planszy. Dziś żyje dzięki temu, że prawie umarłam. Będąc blisko wiem, że nie warto. I że wbrew temu co mi czy Tobie się wydaje, tak bardzo chce się nam żyć. Trzymam mocno kciuki, czerp siłę od córek, oddaj się w całości terapii, jeśli kiedyś dasz radę, spróbuj bez leków. Ty jesteś Panią swojego życia, nie to małe, zdradzieckie gówno. Możesz.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      bardzo dziękuję za twoje słowa.
      na razie jeszcze nie czuję się tak silna.
      ale kto wie, może kiedyś…

  • J
    Odpowiedz

    Wszystko jest w Twojej głowie, i tylko Ty decydujesz co jest dla Ciebie dobre a co nie. Tylko Ty. Reszta to tło.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      to nie jest takie proste. czasem hormon gdzieś nie doskoczy. jak w cukrzycy. 😉

  • Kasia
    Odpowiedz

    Już zarezerwowałam kasę na tą albo tę książkę, bo na pewno ją wyplujesz! Trzymaj się tam!

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      :*

  • Ula
    Odpowiedz

    Jestem na etapie: czytam i wiem, bo czuję to co Ty, ale jednoczesnie nie wiem czy mam depresję, bo uważam, że to nie przelewki tak stwierdzić, ale z drugiej strony wiem i rozumiem bo tak jak Ty widzę te neony w głowie. Nie mam odwagi i nie wiem jak zabrać się za lekarza. Tzn. wiem, ale nie mam siły, czasu, cokolwiek… Żyje bo muszę, bo trzeba, z dnia na dzień, do przodu. Tak sobie tylko chciałam to napisać.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      a gdyby tak komuś to opowiedzieć…? komuś, kto ma kompetencje?

  • Lilka
    Odpowiedz

    ja nie płaczę i nie przytulam tylko krzyczę : daj nam książkę !!!!! daj nam ją !!! wydaj, sprzedaj i bądź na spotkaniach z czytelnikami a my przyjedziemy i zobaczysz, jaka jesteś ważna i nam potrzebna…. przytulam do tłustego łona i trzymam kciuki, żeby ta jesień nie skopała Ci chudej dupki za mocno:D
    Weteranka na rynku depresji

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      <3

  • e.
    Odpowiedz

    Kimkolwiek jesteś, bo jeszcze się nie znamy. Kimkolwiek chciałbyś być, kim się czujesz.
    Trzymaj się dzielnie. Zaraz Cię tu przeczytam i poznam, a na książkę czekam i kibicuję.
    e.

    • Irena Maiden
      Odpowiedz

      Doskonale pamiętam ostatni dzień, w którym obudziłam się z chęcią do życia. Była Wielkanoc. Od tamtej pory mieszkam w szklanym pudełku i znam wszystko to o czym piszesz. Też mam męża i dzieci (jedno ludzkie i jedno kocie) i to oni mnie uratowali. Może nie do końca, ale coś ze mnie zostało jeszcze na tym świecie. Tyję, pocę się jak szczur, ciągnę ten swój wózeczek, czasem się czołgam, czasem się śmieję, a czasem płaczę. I wydaje mi się, że najważniejsze to pozwolić sobie na to wszystko, odpuścić te kajdany, nie walczyć ze sobą, nie stać cały czas na baczność. Dać sobie przyzwolenie na smutek, na jakąś szczątkową radość, na to, że czasem jest źle bez powodu. Powiedzieć sobie (w ten lepszy dzień) – taka po prostu jestem 🖤
      Tulę najmocniej 🖤

      • matkojedyna
        Odpowiedz

        i ja tulę. <3

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      hej. 🙂

  • anka
    Odpowiedz

    Mam takie dni jak wczoraj, kiedy chwilowo nie czuję obciachu związanego z sobą, z wszystkim co robię, kupuję rajstopy z brokatem i myślę, że wyjdę domu krzycząc całą sobą oto ja – zdolna, fajna, patrzcie na mnie. I są takie dni jak dziś, kiedy te wczoraj kupione rajstopy z brokatem ubieram na lewą stronę, żeby nikt nie zwrócił na mnie uwagi, by nie rzucać się w oczy.
    Strasznie gryzie.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      sto procent prawdy. piękna metafora. dziękuję.

  • Jolana
    Odpowiedz

    Dobrze że na ten wpis trafiłam.
    Żyję sobie wśród ludzi, którzy myślą że depresja to wymówka dla lenistwa.
    Przecież jak ktoś może nie chcieć robić zajebistych rzeczy !
    Na grzyby w niedziele nie pojedzie,bo woli gnić w łóżku i czytać a czasami tylko kartki przewracać żeby się odpierdolili…
    Człowiek z depresja chce żeby mu dać święty spokój a kiedy go dostanie to się zapada w odchłań strachu, lęków nie pozwalających zasnąć…
    Moi wolą kiedy nie biorę piguł, po nich wale prawdą między oczy.
    A tak siedzę sobie udaję że czytam życie mi przelatuje przez palce i nie mam siły by to zmienić

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      masz siłę, tylko ktoś ja zamknął w pudełku na slime’a. ale ona tam jest. przyciśnięta kolanem, ale jest.
      <3

  • Azik
    Odpowiedz

    Dziękuję za każdą literkę… Dziękuję za każdą łzę… Dziękuję, że mogę Cię czytać… Czekam na książkę.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      ja też czekam, ja też… 🙂

  • ZPKW
    Odpowiedz

    Masz prawo (tak się) czuć

    Najpierw bądź dla siebie, dopiero potem dla reszty świata.
    Wiem, cholernie trudne – chcieć i nie chcieć jednocześnie

    Jak sama zauważyłaś i w co ja też wierzę, tabletka nie wyleczy tego, ale wierzę, że jest lekarstwo, może nie w sensie farmaceutyku – ale gdzieś w Tobie

    Jeśli są lub jest chociażby jedna rzecz (a jest), która sprawia, że przez jakiś okres żyjesz tak jak chcesz, bez całego tego nie chcenia, to trzymaj się jej cholernie mocno, cokolwiek to jest.

    Napiszesz i wydasz książkę.
    Wtedy kiedy nie będziesz pisarką, może kiedy będziesz pisać „do szuflady” (tzn. dla siebie) bez przymusu i parcia na „czy muszę? kiedy muszę? dla kogoś muszę?”, kiedy przyjdzie „ten” czas

    Najlepsze jest w marzeniach to, że nigdy nie ulegają przeterminowaniu (więc książka chyba też nie) tak jak ich realizacja
    Jest tylko 1 „condition”
    „Whenever they say it’s impossible
    it’s impossible for them
    not for You”

    Mówię „no chodź” i będę mówił (bez limitu czasu i włączonego „countera”) i pozdrawiam
    (bo chcę)

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      och, kurczę, jakie to ważne i dobre.
      dziękuję.

  • K.
    Odpowiedz

    Nie mam nic mądrego do napisania… Czytam wpis Pani Magdy i Wasze komentarze i myślę o tym, jak każda z Was jest niesamowita, wyjątkowa i silna…

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      i ty też <3

  • Daniela
    Odpowiedz

    Tak podejrzewałam, ale nie śmiałam spytać: „ej, masz może depresję?”. I z jednej strony to nic dziwnego, bo to trochę takie wpierniczanie się, ale z drugiej może niektórych właśnie trzeba by się zapytać. Bo może i nawet sami o tym nie wiedzą, albo stwierdzą, że co nam do tego, ale później, na spokojnie jeszcze wszystko przemyślą i może nawet nie odmówią pomocy. Poza tym przerażające jest to, że tego nie widać na pierwszy rzut oka, nikt nie ma wypisanego na czole „mam depresję, proszę o wyrozumiałość i dużo przytulania”. Dlatego tym bardziej się cieszę, że o tym napisałaś i ściskam najmocniej z całego serducha!❤️ Niech dobro, które niesiesz, wróci do Ciebie ze stokrotnie większą siłą i niech „leczy” Twoją duszę!😘

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      dziękuję.
      zawsze warto 😉

  • Maciej
    Odpowiedz

    Ty masz depresję, czy ona ma Ciebie?

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      a to różnie.

  • Ania
    Odpowiedz

    Podziwiam w Tobie to, że sobie radzisz z życiem, że nie zamykasz się w czterech ścianach, ale od siebie bardzo dużo wymagasz, a do tego myślisz i robisz coś dla innych. Ja w zasadzie jestem zdrowa, choć nigdy nie byłam u psychologa ani psychiatry. Często nie widzę sensu, czuję, nie czując; żyję, jakbym czekała na powtórkę z życia, na możliwość poprawy. A ono jest tylko jedno, nie dostaniemy więcej czasu, więcej sił, bardziej sprzyjających okoliczności. Zobaczyłam, że mimo tego, skąd pochodzę, kim jest mój ojciec i co to we mnie robi, za bardzo się ze sobą głaszczę. Dziękuję. Zapewniam, że jesteś pierwsza w wielu rzeczach, na które nigdy nie zwróciłabyś uwagi. Siły:) Pozdrawiam

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      ojej.
      <3

  • Paulina
    Odpowiedz

    Rozumiem tak bardzo. Nawet nie wiesz jak bardzo. I chociaż Twój tekst, tak dobry, tak prawdziwy, tak mocny, zasługuje na coś więcej niż te moje liche parę zdań, to chcę choć te parę zdań napisać. Na więcej mnie nie stać. Więcej nie dam rady. Na więcej nie mam siły. Mam 32 lata. Od ponad 10 choruję na depresję. Były przerwy kilkuletnie, było dobrze, było jako-tako, było chujowo, ale stabilnie, ale było i źle, fatalnie, często też nie było. Ciężko to opisać. To co czujesz, jak się czujesz, jak nie czujesz nic albo jak odczuwasz wszystko razy milion. Jak każda myśl rodząca się w Twojej głowie bezwarunkowo, rozsadza ją od środka, a Ty blagasz żeby to się już skończyło. I prosisz tak te myśli, nie biegajcie już w tej mojej pełnej/pustej głowie, dajcie odetchnąć, dajcie odpocząć, dajcie żyć. Tak bardzo chciałabym właśnie ŻYĆ. Mam synka. Piękny, mądry dwulatek. Wychowuję go sama. Poczucie odrzucenia, poczucie winy, poczucie bezradności i wiele innych poczuć nie daje mi ŻYĆ. To wszystko to nie są prawdziwe uśmiechy, ten śmiech jest wołaniem o pomoc. Tyle jeszcze chcialabym powiedzieć, napisać, ale naprawdę nie mam siły. Dziękuję Ci za ten wpis. Bo to jest to, co czuję. Albo czego nie czuję. Albo co chcialabym/Nie chciała poczuć. Dziękuję.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      jesteś.
      bądź.
      warto.

  • Marta
    Odpowiedz

    TWÓJ ANIOŁ
    Siedzisz taki zgarbiony, osowiały
    Twe skrzydła opadły, jakby pod ciężarem trosk i smętnie zwieszają się z ramion
    Od nadmiaru łez oczy twe wypłowiały
    I straciły blask
    Ich błękit przybrał kolor ciemnego indygo bez głębi
    Cały jesteś taki poszarzały
    Zmęczony jak bokser po walce
    Z kim się zmagałeś mój drogi Aniele?
    O co walczyłeś tak zaciekle?
    Czy teraz stoję na właściwej drodze….
    A może nadal, oboje jesteśmy w piekle?
    W obliczu życia i śmierci wiedzy mam wciąż niewiele….
    W obliczu matczynej miłości jestem bezsilna
    Chcę dać jak najwięcej
    Ale wciąż się potykam…
    Stoczyłeś kolejną walkę – dla mnie
    Bym zrozumiała, że jestem silna
    I podążała swą własną drogą
    Bo życie umyka…
    Ty o mnie walcz mój drogi Aniele!
    Choć czuję się słaba i zwątpienie ciągle mnie dotyka
    Więc walcz o mnie mój drogi Aniele!
    Ja pójdę wytyczonym przez siebie szlakiem
    Noga za nogą….bo zegar wciąż tyka, bo czasu jest tak niewiele
    Pójdę za każdym Twoim znakiem

    Przytulam Cię Matko Jedyna ❤️

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      dziękuję!

  • Karo
    Odpowiedz

    Echhh tak bardzo się z tym utożsamiam. Jak dobrze, że piszesz o tym „glośno”. Od wielu lat czuję się tak źle, tak niewłaściwie, ale nigdy jeszcze nie odważyłam się nazwać tego depresją. Nie, bo będą mówić, że narzekam, że się użalam nad sobą, że mam za dużo czasu i głupoty przychodzą mi do głowy. Kilka lat psychoterapii, ale bez wyraźnej poprawy. Może to już czas, by nazwać rzeczy po imieniu.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      na tym między innymi polega ta choroba, że myślisz, ze jej nie masz…

  • adewma
    Odpowiedz

    „jestem zajebista i chujowa naraz” sądziłam, że tak nie można czuć, że wymyślam…a jednak…żeby ta zajebistość przeganiała chujowość ..tobie i sobie życzę…pozdrawiam

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      a ja tobie i sobie, dla odmiany 😉 :*

  • Katarzyna
    Odpowiedz

    Matko! Pisałam do Ciebie 2 razy, zawsze w Dzień Matki… Ty wiesz co.
    Mam to szczęście że pierwsze piguły okazały się od razu trafione. Bez nich zmieniam się w kogoś, coś…a może raczej w nic.
    Znajomi mówią „odstaw te leki, przecież Ty już nie masz depresji” – taaaa i „nie mam” też siwych włosów, bo są ukryte pod warstwą farby. Bo jak chodzisz do pracy, jeździsz na wakacje, przytulasz dzieci i nawet pijesz z przyjaciółmi, to znaczy że nie masz depresji. Bo depresja to brudne włosy i lekko pośmierdująca kołdra.
    I wiesz co? Dumna jestem. Z siebie i z Ciebie też. Bo mogłybyśmy leżeć pod tą kołdrą a nie leżymy.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      yeah!

  • Matylda
    Odpowiedz

    Hm. To chyba naruszenie RODO, że ktoś lwią część mojej historii opisał bez mojej autoryzacji.
    A tak serio, wiem że to nie pomoże na długo, ale może chociaż na chwilkę: wspaniała matko jedyna, świat tak wiele by stracił gdyby Ciebie nie było. Jesteś tym kimś, kto zmienia go na lepsze. W tym gąszczu naczyń połączonych, Ty jesteś naczyniem, które dodaje całej instalacji dobra, blasku i ciepła. Czytam Ciebie od lat! Niezmiennie podziwiam, lubię i inspiruję się! Gdyby to moglo pomóc Ci napisać książkę, chetnie zapłacę Ci za nią z góry! Wierzę w Ciebie, wierzę że sobie poradzisz, że bedziesz miala wiele szczęśliwych dni.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      ojej.
      bardzo dziękuję za twoje słowa.
      bardzo.
      <3

  • Anna
    Odpowiedz

    Pomogła mi terapia. Było długo i ciężko ale w moim przypadku udało się. Już nie muszę nikomu udowadniać, nie muszę zadowalać. Przyjęłam siebie do wiadomości. Z używek została kawa.

    Życzę Ci właśnie takich efektów terapii i bardzo dziękuję za ten wpis! Mój najstarszy syn mierzy się z depresją od lat. Jest osobą z zaburzeniami ze spektrum autyzmu i właśnie go uzdrowiono. Powiatowa Komisja ds Orzekania o Niepełnosprawności wraz z Wojewódzką, do której się odwołaliśmy. A ja codziennie się zastanawiam, czy dzisiaj wstanie, czy da radę ;( Moje pokłady „chodź” są już bardzo cienkie ale jakoś zawsze znajdzie się w nich wystarczająco dużo by próbować jeszcze raz… Jestem jego mamą. Mnie po prostu nie wolno się poddać. Chciałabym tylko, żeby i mnie ktoś mówił „chodź” kiedy wydaje mi się, że koniec tych drogocennych złóż jest bliski.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      możesz być sobie sama pomocna <3
      no i u mnie zawsze znajdzie się wsparcie!
      jesteśmy.

  • Agnieszka
    Odpowiedz

    Znam. Współczuję. Nie obiecam, że będzie dobrze. Nie zawsze jest.
    Nie ma jednej dobrej drogi wyjścia z depresji dla wszystkich. Mogę mówić tylko o swoim przypadku, bo tylko swój znam dogłębnie i dotrzewnie. Mi pomogła nauka dystansu do siebie i świata (teraz mam tak duży dystans do siebie, że nie widzę się w lustrze, zwłaszcza rano, kiedy zapomnę, gdzie wieczorem odłożyłam okulary).
    Jak również boleśnie konsekwentne do bólu analizowanie co mi robi dobrze, a co wręcz przeciwnie. Tabletki, na ten przykład, robiły mi bardzo źle. A innym robią dobrze. Trzeba przećwiczyć, przetestować. Góry robią dobrze, zwłaszcza jak już wreszcie się dowlokę na jakiś szczyt.
    I klasyczne „róbmy swoje” bardzo mi pomaga. Nie, żebym zaraz widziała sens, ale robię swoje i INNI widzą efekty.
    Od kilku lat twierdzę, że obecnie NIE mam depresji. W tej chwili nie. Za kolejną nie ręczę. Ale w razie czego będę się martwić dopiero w kolejnej chwili.
    Ty już jesteś zwycięzcą. Zwycięzcą tych wszystkich przeżytych, przeleczonych lat. Czego i na przyszłość życzę.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      bardzo dziękuję za twoje słowa.
      <3

  • Juna
    Odpowiedz

    Masz dwie pary skrzydeł? jesteś motylem..

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      czasem ćmą <3

  • magda
    Odpowiedz

    Jesli ksiazka bedzie taka jak ten wpis, to jestem przekonana, ze pomozesz wielu osobom. Ja w kazdym razie czekam z niecierpliwoscia.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      nie wiem czy pomoże… bardzo bym chciała pomóc samej sobie 🙂

  • Lena
    Odpowiedz

    Matko czekam na te książkę bardzo, mam swoje piekielko na ziemi, leki nie pomagają, bliscy nie rozumieją, praca której nienawidzę i nie mam sił tego zmienić, jestem słaba a wrażliwość dzisiaj to przekleństwo,rano wstaje tylko dlatego że jestem matką, matka samotną, chociaż mam meza ale on nigdy nie rozumiał mojego stanu, uważa, że mi się po prostu nie chce nic, że mam fochy, fanaberie jakieś, to wszystko już jest nie do zniesienia, czytam Cię od zawsze i to jest jak psychoterapia dla mnie, jesteś mi bliższa niż rodzina, po prostu rozumiesz, ściskam mocno, pisz dalej bo pomagasz…

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      hej.
      smutne to, co piszesz o mężu. a czy możemy się umówić tak, że jak będzie tak bardzo źle, to napiszesz do mnie i ja zawsze będę po drugiej stronie impulsu…?
      nie można zostawać samemu, nie w takim stanie. znajdź proszę pomoc gdzieś blisko.
      ściskam mocno.

  • Ann
    Odpowiedz

    Czekam na Pani książkę, na pewno wiele osób na nią czeka, na pewno wielu osobom pomoże wiele zrozumieć. Ma Pani charakterystyczny styl pisania, który bardzo polubiłam. Bardzo cenię Pani talenty i szczerość. Ściskam mocno

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      dziękuję serdecznie i przyznam szczerze, że sama jestem jej bardzo ciekawa 🙂

  • Monika M.
    Odpowiedz

    Twój wpis i komentarze pod nim dały mi więcej niż całe ostatnie pół roku rozpaczliwego przetrząsania netu w poszukiwaniu odpowiedzi. Odpowiedzi, którą w zasadzie znałam. Bo przecież wiedziałam, że mam depresję. Od lat. Że inni też chorują. Ale jednocześnie czułam się jedynym takim dziwolągiem na świecie. Dwugłowym cielęciem budzącym zażenowanie. Było mi tak bardzo wstyd. Jest mi. Bo jeszcze daleka droga przede mną.
    Nie wiedziałam, że jest nas tyle.
    Bardzo, bardzo Ci za to co napisałaś dziękuję.

  • matkojedyna
    Odpowiedz

    dziękuję, asieńko!
    to zawsze zaszczyt być wyróżnioną przez ciebie :*

trackbacki / pingbacki

Zostaw komentarz

Start typing and press Enter to search