zawsze byłam mądrym szczylem, z tych bystrych dzieciaków, co nie dadzą się robić w konia. tych, co mają potargane i nieumyte włosy, o konsystencji, barwie, urodzie i często zapachu futra nutrii, co biegają po dworze najedzone niedojrzałymi jabłkami, co obite kolana obłożyły babką lancetowatą, z której najpierw wróżyły ile będą miały dzieci.

byłam z tych dzieciaków, co ściskały sobie brodę patrząc czy wyjdzie cipka czy nie, bo wtedy się miało okazać czy będziesz mieć córkę, czy nie. brodę ścisnęłam pewnych wakacji tyle razy, że powinnam co roku rodzić dwie drużyny piłkarskie łącznie z rezerwowymi.

z tych dzieciaków, co ganiają po piwnicach ze starszymi chłopakami bawiąc się – daj boże – w wojnę. najczęściej płci.

siedziałam w warsztacie u babci i dziadka – tak mówiliśmy na duży pokój, bo tam babcia szyła całymi dniami z nami na pokładzie, nami, czyli wnuczętami w ilości w pewnym momencie hurtowej – my darliśmy ryje, że chcemy frytki i bułki z dżemem, babcia odchodziła od maszyny i prawdopodobnie od zmysłów, robiła nam to, co chcieliśmy i wracała do pracy. gdyby mi tak ktoś non stop przeszkadzał w robocie, to uszyłabym mu prędko kaftanik i kuleczkę do trzymania w buzi w godzinach pracy. gałganek taki. dla gałganów. takich.

lataliśmy po dworze, bo jakoś czuliśmy, że babci nie należy odrywać od roboty. dziadek miał nas w głębokim śnie, zwłaszcza kiedy drzemał na fotelu, bo akurat nie było dziurek do wycinania, ani nic do prasowania, a obiad już pyrkał na gazie. zwłaszcza w poniedziałki, bo wtedy babcia kroiła i gdyby w tamtych czasach źle powymierzała tkaninę przez nasze rozdarte paszcze i zmarnowała czyjś materiał, to starzy skroiliby nam tyłki, pod warunkiem, że w ogóle wróciliby po nas.

kiedy więc siedzieliśmy w szóstkę, siódemkę, a potem dziesiątkę ancymonów na krzesłach przed choinką, a wujek wojtek robił z siebie idiotę oraz mikołaja (celowo nie napisałam świętego), to wszyscy mieliśmy ukradzione tuwimowi z wiersza wyrazy twarzy pod tytułem „bujać to my, panowie szlachta”. wszyscy oprócz dzieci wujka wojtka.

co roku wujek musiał w wigilię iść po jajka do cioci stefy, akurat po kolacji, jakoś tak się wyprawiało, że no musiał. albo do samochodu po coś, albo my pilnie musieliśmy iść zamiatać podwórze ze śniegu. natychmiast. wszyscy, oprócz wujka wojtka, naturalnie. a potem nagle dziwnym trafem jakiś wielki rumor się wydarzał, dzwonki dzwoniły, szafy się przewracały, klucze w drzwiach pobrzękiwały, drzwi trzaskały, dorośli pokrzykiwali, dzieci na złamanie karku leciały do warsztatu, a tam, jak zwykle – nie zdążyliśmy i mikołaj wywalił już wszystkie prezenty po całym domu, albo ten sam mikołaj właśnie siedział i żądał od nas niemożliwego, czyli czegokolwiek wierszem i jak pierwszy z nas powiedział „wlazła koza na chałupę – raz, pokazała chłopcom dupę – dwa, a wy chłopcy nie żałujcie, kozę w dupę pocałujcie – raz, dwa, trzy”, to reszta miała naprawdę ciężki orzech do zgryzienia.

więc kiedy dziś po kolacji wysłałam ojca jedynego i babcię z dziewczynami na dwór szukać mikołaja, a sama założyłam mężowskie buty na własne stopy w kapciach i tarzałam się nimi po błocie, żeby koniecznie ujebać wielkimi śladami podłogę w salonie, którą w pocie czoła rano mopowałam, kiedy rozrzucałam prezenty pod choinką, a potem wybiegłam na ulicę wołać ich, trzaskać drzwiami, podskakiwać i krzyczeć „czy widzieli”, „ale błysk!”, „szybko! bo nie zdążycie!”, dyszeć, sapać i emocjonować się, kiedy przejmowałam płaczącą starszą córkę, bo się przewróciła w kałużę i nabiła siniaków na rękach i nogach w tym galopie, kiedy czapką wycierałam jej gile i oczy, bo zaszły łzami i nie widziała prezentów, spojrzałam na siebie w lustrze, pełną rumieńców i przyjęłam na klatę, na serce, na głowę oraz na zawsze słowa mojej młodszej córki:

mamo, lubię moje dzieciństwo.

jeden_jeden
Komentarzy
  • Magda
    Odpowiedz

    Bardzo się cieszę, że tu zajrzałam 😊

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      ja też 🙂

  • Jo
    Odpowiedz

    ❤️

  • Anna
    Odpowiedz

    No i wymiatasz

  • Sylwia
    Odpowiedz

    Kocham <3

    Dzisiaj już po Wigilii, ledwo patrzę na oczy ale dalej pakuję prezenty, żeby rano dziecko szczęśliwe zobaczyło stos prezentów pod choinką ( mieszkamy w Anglii i prezenty znajdujemy rano, w Boże Narodzenie ). Chcę żeby córka, która ma 9 lat jak najdłużej wierzyła w Mikołaja. Nie wiem ile nam czasu zostało…Do tego dkarpetka do wypchania, wisząca na łożku i moneta od Wróżki Zębuszki do podmienienia bo nam tak w tym roku wyszło 😛 Ciężko będzie bo córka ma sen zająca, zupełnie jak jej mama 😀

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      powodzenia, jak poszło? 🙂

  • Anna
    Odpowiedz

    Dałaś radę matka
    Lubię, gdy moje dziecko mówi, że jest szczęśliwe -wtedy, nawet w najgorszy dzień życia wiem, że to, co robię ma sens

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      otóż to.

  • Alicja
    Odpowiedz

    Plaster na serducho. Jak zwykle 😊 🎄❤🎄

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      ojej <3

  • Kasia
    Odpowiedz

    Zdrowia.
    i świętego spokoju❤❤❤❤

  • Beata
    Odpowiedz

    Jesteś Jedyna – żeby doprowadzić do łez wzruszenia i śmiechu jednocześnie ❤

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      dziękuję!

  • Ania
    Odpowiedz

    Ta prawdziwość Twoja rozwala mnie zaaawsze… ❤️

  • Daria
    Odpowiedz

    Nooooo, a ja chciałabym lubić siebie…

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      ha! ja też…
      jeszcze chwileczkę, jeszcze momencik.

  • Magdalena
    Odpowiedz

    Nie ma nic lepszego jak poczytać Cię z rana 🙂

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      polecam się 🙂

  • Brytusia
    Odpowiedz

    No i szklanka w oczach…

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      no i dobrze! 🙂

  • Zu
    Odpowiedz

    Wielbię Was Dziewczyny! 😀

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      serduszko! 😉

  • Asikk
    Odpowiedz

    ♡ 🙂

  • Agata
    Odpowiedz

    Cudne

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      dziękuję.

  • Ola
    Odpowiedz

    Dzięki Matko.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      na zdrowie.

  • Joanna
    Odpowiedz

    Niech te Święta będą dla Was radosne i każdy dzień „po” też <3

  • Iza
    Odpowiedz

    Chciałabym umieć jak Ty 🙂 Ściskam serdecznie 🙂

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      umiesz inaczej <3

  • Paulina
    Odpowiedz

    My szukaliśmy z dziećmi pierwszej gwiazdki na niebie…tak jak dziadziuś kiedys z nami… 😊

  • Mirosława
    Odpowiedz

    Mam nadzieję, że to zaledwie fragment Twojej książki.
    M.M.

    • matkojedyna
      Odpowiedz

      niestety jeszcze nie, ciociu! <3

  • Tusiowamaminka
    Odpowiedz

  • Magdalena
    Odpowiedz

    OOo z babki też wróżyliśmy ilość dzieci, a nawet płeć..długie nitki to chłopcy, krótkie dziewczynki.. średnie.. zawsze się jakoś zakwalifikowało;)
    Gwiazdorem (czyli św Mikołajem w Wielkopolsce) był dla moich dzieci mój tata, póki nie zaczęło im podpadać, że ma takie same buty, albo ręce…. wtedy już tylko sąsiad dzwonił do drzwi, a Gwiazdor w pośpiechu uciekał oknem, gubiąc czapkę na parapecie… dzieci zmartwione, że Gwiazdorek zmarznie .. pocieszone, że ma zapasową czapkę na przebranie.. aaach…teraz dzieciaki już dorosłe i tylko kot okazuje entuzjazm dla choinki..

  • wiolka
    Odpowiedz

    a moje dziecię lat 10, ma w dupie połowę prezentów, bo niestety nie są to rzeczy służące do grania, część z nich nie dotarła nawet do domu(wigilia była poza domem), bo dziecię jakby wagi do tego nie przywiązawszy zapomniało je zabrać, dlatego oczy mam mokre po kilka razy dziennie przez ostatnich kilka dni…cieszę się, że już po wszystkim…

  • maja
    Odpowiedz

    kolejny cudowny poczyt od Ciebie Magduś… dziękuję Ci za każdy … :* 🙂

  • Fiola
    Odpowiedz

    Mam 31 wiosen i już zapomniałam grubo ponad połowę tych wszystkich szczegółów z dzieciństwa, jak choćby wróżenie z babki – co Ty bierzesz, że jeszcze pamiętasz to wszystko?? 😛

  • Ollo
    Odpowiedz

    Ile ja sie tych cipek z brody nasciskałam… a synów 2 mam jak dęby… wszystkiego w nowym roku

Zostaw komentarz

Start typing and press Enter to search