wyjechałam sama. pobyć ze sobą. pomyśleć, poczytać, popisać, poniewiem. pierwszy raz sama dla siebie. myślałam, że od siedmiu lat, ale od czterdziestu prawie. pierwszy raz w życiu sama.
tak się stało, że przychylność ludzi stanęła mi naprzeciw i adam, który raz na rok zagląda na fejsa zajrzał na niego właśnie wtedy, gdy szukałam bazy, jakimś trafem okazało się, że mama jego żony takową dysponuje i tak, zawieziona przez jedną przyjaciółkę siedzę przed rozpalonym kominkiem w wełnianych skarpetach od innej przyjaciółki, odpisując „mam się dobrze, żyję, nie zdechłam” kolejnej.
cała jestem wełniana i w kominku. moje myśli są wełniane, smarki, które ciekną mi z nosa są wełniane i gorące. smarki mi ciekną, bo płaczę.
pojechałam po rozwiązania, a one nie nadchodzą. proces rozmawiania ze sobą i dochodzenia o co mi chodzi jest żmudny i długi.
płakałam biegnąc nad jeziorem, płakałam, bo nie wiem.
bo brakuje mojemu umysłowi serca, a sercu – umysłu. kanalik łączący duszę z rozsądkiem jest zatkany. mam w środeczku włochatego kota mnie samej, który – jak to kot – nie przychodzi na zawołanie. przychodzi, kiedy chce, ja go głaszczę, a potem kot drapie i znika. ja liżę swoje własne rany po mnie samej, a kot rzyga dredem z wygłaskanych przeze mnie kłaków do kanaliku, który łączy mi serce z rozumem. zatkany.
przyjechałam tu grzebać w odpływie gołą ręką, mimo że obrzydzenie spore miewam do siebie, ale tak bardzo chcę odetkać ten kanał. i nie mogę. zasysam płaczącymi usty, niczym ustami floriana umywalkę, zasysam się do siebie, mokry dred wysuwa się z przepływu i wraca siedzieć, gdzie mu dobrze, bo znajomo. jak glista ludzka, co ją się odkasłuje, a potem połyka. obleśne, ale istnieje. niewygodne, ale żywe.
nie ma mnie, nie ma odpowiedzi, albo pytania źle zadaję. biegam po czerwonych, żółtych i brązowych liściach, pytam, wołam, patrzę na grudniowe słońce przezierające przez dostojne drzewa, myślę o wieczorze zapadającym o szesnastej o tej porze roku, mimo że zima – słonecznym, bezśnieżnym, bezdeszczowym, ładnym.
jednocześnie zachwycam się zapachem przegniłego podłoża, mrużę oczy do słońca, stopami omijam pobuchtowane przez dziki ściółki i darnie, na paluszkach hop hop, przeskakuję przez podmokłe nieznane mi tereny, z gracją biegnę ku końcowi urokliwej ścieżki, uśmiecham się do urody świata, nawet nie mam żalu o braki w swojej, kiedy w kałuży odbija się mój czerwony nos obficie wystający spod czapki i plama pod nim po opryszczce, nie mam żalu, pięknie jest.
aż nagle jest smutno, zderzam się z falochronem powinności, grzebię w wewnętrznej miednicy w poszukiwaniu odpowiedzi, których nie ma. tak bardzo obiecałam sobie i brzozom dzisiaj, że nie będę ich obciążać, ale tak bardzo rozpłakałam się z powodu kim jestem, a kim nie.
to jest wszystko bardzo proste. jestem sobą i nikim innym nie zdołam. biegnę w fioletowych butach i bluzie fioletowej, co tak bardzo do siebie pasują, a których nikt nie widzi. ja do siebie nie pasuję tylko, myśli o nie najlepiej prezentujących się pośladkach w legginsach ryją korę mózgową, jak moje dłonie brzozową, gdy się jednak do niej przytulam i proszę, by zabrała to co złe, bo jednak sobie nie poradziłam, a może właśnie tak sobie radzę.
jestem pełna sprzeczności i łez. trenuję mięśnie, próbuję trenować myśli. łatwiej mi jest jednak napierdalać szesnaście kilometrów biegiem choćby w deszczu, niż stanąć przed lustrem i powiedzieć: kocham cię, madzia, wiesz? jesteś „dość” taka, jaka jesteś. to jest właśnie życie, innego nie będzie.
to jest bardzo łatwe.
a takie trudne.
wiesz, madzia?
Dziękuję.
Nazwałaś mi to, co właśnie teraz przeżywam.
Damy radę, kiedyś, w końcu. To nie może trwać w nieskończoność, kiedy już wiemy, że problem istnieje, prawda?
Ściskam mocno.
tak.
coś być musi do cholery za zakrętem.
Przeczytałam.niezminnie z wielką potrzebą czytania Ciebie.dlaczego mam łzy w oczach??? I mnie ten koci knot tak czasem uwiera i boli. Uściski. Znajdź dużo siły na tych leśnych ścieżkach!
dziękuję. jak znajdę, opiszę.
Madzia. Cóż ci powiedz jak nie to ze okres ci sie zbliża ja mam tak co miesiąc. Znaczy juz od 4 miesięcy nie mam bo w ciąży jestem. A tak na poważnie Madzia. Weź nie pierdol, uśmiechnij sie. I zyj. 😘
tia. okres 😉
Kocham Cię, Madzia. Piszesz to co czuję ale nie umiem wydobyć. Magda
:*
Matko jedyna jak żeś jest w kuj-pom albo blisko daj znać kawy naparzę 😀
niestetyż 🙁
następna razą! 😉
Spoko poczekam ,kawy mam zapas 😎
Doskonale Cię rozumiem. Też mam takie dni, że mogłabym wybić wszystkie lustra, witryny, cokolwiek co odbija moją szarą smutną twarz. Ale nie wiem dlaczego jestem smutna. Może w dobie tych internetowych idealnych żyć, nasze mogą wydawać się nieidealne? U innych wszystko jest takie cacy, a Ty nawet ryja nie potrafisz ogarnąć? A oni ogarniają intagramowe śniadanka, instagramowe bieganie, instadzieci, instasranie? Może dlatego wlaśnie nie powinnyśmy być smutne? Takie jest życie, nieidealne, ale nasze. Jakie by nie było jest nasze i nie będzie trwać wiecznie. I my chociaż nieidealne jesteśmy piękne. Głowa do góry. (a dupa też nie musi być idealna) buziaki!
jutro, jutro na pewno tak pomyślę! 🙂
Nie jesteś sama. Nawet tam będąc. Ściskam mocno.
.
Jesteś wspaniała, taka właśnie! 😘
Czytam i oddycham glebiej bo to prawda co czytam, czuje to.Dziekuje,odnalam kawaleczek siebie, ciagle niekompletnej siebie.
zbieraj. nawlekaj. noś.
Jesteś taka wyjątkowa, a równocześnie taka podobna do każdej z nas. Każdej toczącej ciągłą walkę pomiędzy własnym „dość” i „niedość”. Każdej, która uciekając przed własnymi myślami wpada do dołków swoich niedości, po to by z wielkim mozołem wspiąć się raz po raz na wyżyny swoich dości. Ciągłe taplanie się
w bagienku swoich sprzeczności doprowadza nas czasem na skraj szaleństwa. Życzę nabrania oddechu i pobłażliwości dla swoich „niedości”!
dziękuję! życzę tego samego w niedościach 🙂
Ściskam mocno. Jesteś cudowna i silna i wspaniała, jesteś kochana przez nas (inne matki :-)). W Nałęczowie słychać podobnie 😉
<3
Matko najjedynsza..Tak bardzo czuję to t…tak bardzo… Pamiętaj,że skoro masz grono swoich bliskich (plus rzesze nas-blogowych wyznawców 🙃, Twoich wyznawców 🙃) to dla nich,dla nas jesteś idealna. Taka jaka jesteś.No tyle osób mnie może się mylic..🙃
buziuję, jest jak jest, a będzie lepiej! 🙂
Madzia, fajnie, że od brzozy, ale ty od dębu weź 'dość’ 🌳
jak już wszystko brzozie oddam, to od dębu wezmę 🙂
Sprawiasz, że wierzę, że są cudowne, mądre kobiety. I mam nadzieję,
że nie jesteś
Jedyna
nie jestem, wszak jesteś (cie) tu 🙂
Dla mnie jesteś idealna. Idealna matka, mądra, szczera, empatyczna, tak boleśnie doświadczona, a jednak z cudownym dystansem, spokojem, wszystko pod kontrolą. Idealna kobieta, piękna, znów powtórzę, mądra, niesamowicie błyskotliwa i inteligentna. I ten język… Czasem myślę sobie, że gdyby lektura Twoich wynurzeń była obowiązkowa, nasze społeczeństwo wiele by zyskało. Smutny wpis nawet podnosi na duchu, ma tak pozytywny wydźwięk. Jesteś wspaniała Magdo, po prostu musisz się z tym pogodzić. Ściskam mocno i dziękuję, że jesteś.
to ja dziękuję.
Masz prawo tak to czuć, oddychać głęboko z naprzemiennym serca ściskiem. Oddychaj. Czuj. Możesz. Czasem cisza jest odpowiedzią
ach! :*
Madziu taka wrazliwosc to dar,nie sposob tego rozlozyc na czynniki pierwsze,to jestes cala Ty I tak patrzysz na swiat,tak to traktuj,zycie po lebkach nie ma sensu,wrazliwosc to dusza to Twoj pryzmat, w zyciu trzeba zyc a nie je tylko przezyc,to Twoj kawalek podlogi,piekny,wzruszajacy I
prawdziwy i za to Cie uwielbiam <3
bardzo, bardzo dziękuję.
Przesyłam skromne pozdrowienia i dopinguję w walce z podłym nastrojem. Matko jedyna – znajdź to czego szukasz i pokochaj. Ściskam!
że też ty tu zawsze jesteś! dzięki.
Mam i ja. Plus pińcetplus myśli o byciu chujową matką dla swoich dzieci, bo nie umiem być też ojcem i nieintegracyjną taką z innymi matkami, bo tematy na giełdzie matkowej przed i po zebraniowej mnie nudzą. Ciężko być (innym?) kurwa. Dziobie w środku ( dobra-drapie) i dziobią inni z każdej strony.
ja już widzę, że to nieprawda. widzisz to?
Gdziekolwiek jesteś, jestem z Tobą sercem. Przytulam.
biorę. daję.
Jesteś prawdziwa. Inaczej nie będzie. I to jest dobre i złe zarazem. Jesteś piękna. Fioletowa z nosem wystającym i z klaczkiem w sobie. Bardzo Cię lubię 😃
a ja cię!
Tego procesu „odtykania” nie da się skrócić. Trzeba go przejść z całym jego bólem, ale jest warto, bo na końcu tej drogi czekasz Ty sama na siebie, aby się przytulić do serca i powiedzieć „dobra robota” 🙂 powodzenia
to prawda. dziękuję i czekam.
Zabrakło mi słów, więc się posłużę. W sensie, że cytatem posłużę. Znaczy – zacytuję.
„Jak człowiek wierzy w siebie,
to cała reszta to betka,
nie ma takiej rury na świecie,
której nie można odetkać(…)”
ten pierwszy wers jest kluczowy 😉
Pije sobie człowiek poranną, sobotnią kawę, w koc zawinięty czytając internety, aż tu nagle jakby brzozą w łeb dostaje i czyta, jakby go ktoś podglądał, znaczy prawie o sobie. O Matko Jedyna! I jam taki kłak przełykam, przetykam, i wybiegać również próbowałam, po lasach wybiegać, przebiegać, przesilić. Po błotach i mokrym, w naturze, bo może lepszą refleksami nad życiem przyjdzie i rozwiązanie jakieś spłynie. Przełykam, przetykam to życie, bo miało być tak pięknie, a jednak jakos nie moje to wszystko, nie leży jak ulał, uwiera, obciera. Na (marne) pocieszenie, kochana wiedz, że jest ktoś gdzieś, komu nazwalas po imieniu to co przezywa i taki promyczek zaświecił, że o, nie jestem jedną nienormalna co to sobie wymyśla fanaberie i kamloty egzystencjalne sama pod nogi rzucam, a we dwie może raźniej. Mentalnie chociaż. Przez sekundeczke. Taki promyczek mały w pochmurny dzień. Jeden, promyczek, drugi, za jakiś czas kolejny, może nie od razu, a w końcu bedzie-i ta dróżka się napełni światłem. Tylko te małe, krótkie trzeba łapać, wychwytywać, i je w głowie sklejać, żmudnie jeden po drugim. Pielęgnowac. Odetkamy się w końcu. Zobaczysz. 🙂 Ściskam, choć mnie nie znasz.
odetkamy!!! 🙂
o wiele lepiej mi, kiedy czytam te wszystkie słowa od was…
A ja mam zamiar posprzątać chlewodom. Tylko po co? Za chwilę znowu moje knury ogarną tu wszystko po swojemu 🙁 I jeszcze mam mysz w kuchni 🙁 Rozumiesz to? Prawdziwa żywa mysz….
Doskonale rozumiem. Tez mam siebie dosc. Nigdy siebie nie lubilam. Czasami nawet to siebie nienawidze. Latwo na silowni naparzac ciezarem niz stanac przed lustrem i na swoj widok nie powiedziec „obosze, znowu ty, ofiaro samej siebie” Piszesz to co cxuje. Ciagle czekam na ten dzien kiedy sie odnajde i odetkam. Albo samaniewiem…
wiem, miałam tam prawdziwą, żywą mysz 🙂
nie sprzątaj zanadto. są inne, ważniejsze rzeczy: herbata, książka, nic.
Ech matko, tak mi przykro… i tak bardzo cię rozumiem. Tyle że ja nie umiem płakać…
ja umiem za nas dwie :*
Mi w tym roku tez brakuje juz sil totalnie 🙁 zgubiłam je gdzies poniedzy lataniem po lekarzach z dzieckiem a rehabikitacjami… ale tlumacze sobie to tym, że to pewnie taki roj, przyszły będzie juz lepszy… albo nie bedzie ale chce wierzyć ze będzie i tak sobie wmawiam a byc moze juz od stycznia będzie kop w dupe mocniejszt niz wczesniej..ale żyję tą nadzieją, byle do przodu… trzymaj sie <3
to nie rok. to my.
będzie lepiej.
my będziemy lepsze.
albo inne.
Przytulam smuteczki 😘 niedługo wyjdzie słonko zza tych Magdzinych chmur 😉
🙂
I o mnie też to jest. Od 12 lat czuję dokladnie to o czym piszesz. Odkąd urodził sie Olek czuję,ze Karoliny nie ma. Potem urodził sie Karol i mnie nie ma. Tzn jestem dla nich cala, ale nie ma mnie dla mnie. Chodzę do pracy, usmiecham sie do ludzi, przychodzę do domu robie wszystko to co do mnie należy(w domu), ale nie robię nic co mogloby do mnie należeć poza obowiazkami domowymi. Nie mam czasu, nie potrafię zacząć czegos od początku?. Moze juz tak ma byc, moze juz nic na mnie nie czeka poza tym co jest? Moze sie nie nadaję do niczego. Zazdro tego wyjazdu zajebiscie. Zazdro w pozytywnym znaczeniu. Kiedys moze i mnie sie uda tak wyrwać. Życzę odpowiedzi na (chociaż te najbardziej nurtujące) wszystkie pytania. Pozdrawiam gorąco
ja potrzebowałam dojrzeć do decyzji o wyjeździe. polecam. zadbaj o siebie.
Wyjęłaś mi z ust, duszy i serca…. 😭😭😭
<3
Dobrze przeczytać coś autentycznego. Wreszcie widzę żywego człowieka. Takiego, który potrafi przeżyć zachwyt nad światem, ale i dopuścić do siebie ból i cierpienie.
I jeśli mogę wtrącić od siebie trzy grosze – to tak sobie myślę, ze wśród niezliczonej liczby rzeczy, które się nie wydarzają urodziłaś się – jesteś. To jest cud sam w sobie. On nie potrzebuje żadnego uzasadnienia, tak samo jak istnienie wiewiórki, drzewa czy kamienia.
Z doświadczenia wiem, że przymiotniki bolą najbardziej. Gdy byłam w czarnej dupie użalania się nad sobą i żegnania się z tym co niepotrzebne, samo 'jestem’ dało mi więcej zgody na samą siebie, niż wymuszone wtedy 'kocham cię’, Myślę sobie, że czarna dupa przytrafia się nam wszystkim od czasu do czasu – to część naszej ludzkiej egzystencji. W końcu mija, a my jesteśmy.
Chciałabym móc dać Ci dziś to, co kiedyś dało mi Twoje 'weź nie pierdol’ 🙂
Dobrego weekendu.
to wszystko prawda. tylko czasami jej nie zauważamy, prawda? 🙂
Madzia kocham Cię wariatko!
Za prawdziwość i odwagę!
Za to że jesteś….
Jesteś,bardzo jesteś. Niesamowicie potrafisz trafić w punkt. Pisz nam,że Ci dobrze najlepiej! Ale jak Ci źle to tez pisz. Ja Ci piszę pierwszy raz bo ja nigdy nigdzie nie piszę ale dzisiaj musialam! Jak Ci pomóc?
już pomogłaś – przeczytałaś i napisałaś 🙂
dziękuję!
Zrób i sobie korale z pozytywnych myśli paciorków i noś z dumą, choćby trzy paciorki na początek. Codzienność dostarczy więcej.
tak robię. z-robię.
Też tak mam, chociaż nie teraz, bo teraz w niemowlęcym amoku i nie myślę za dużo, ale wiem, że dziecko podrośnie i te myśli też wrócą i znów nie będę wiedziała czy ja to ja i czy to kim jestem i co robię, to jest faktycznie to, co robić chcę i jaka chcę być i dlaczego inni najwyraźniej wszystko o sobie wiedzą, a jakby nie, no i że już dawno jestem dorosła i nie powinnam cudować tylko żyć normalnie…tylko w sumie chyba nie jest zabronione szukać i szukać i szukać?
szukanie jest drogą, droga jest celem.
trzymam kciuki.
za nas wszystkich.
Wiesz, wróciłam na terapię, już drugą i jak tak myślałam że już wszystko ogarnęłam ze sobą, tak teraz się zastanawiam czy to staranie o bycie szczęśliwą ze sobą będzie trwało wiecznie i nie ma mety? 😉 Może taki nasz urok 😉 Może trzeba się wziąć do kopania dołów i mniej myśleć:P 😉 Ściskam! 🙂
Zajrzyj do mnie na http://www.niezaslodkie.wordpress.com i chociaż oczami popraw sobie nastrój 😉 A jak chcesz to Ci coś upiekę i poślę 🙂
:*
Przyjmuj to co dane, miej pokorę, trwaj, jutro będzie nowy dzień, nowa kartka do zapisania w twoim życiu…tak sobie powtarzam chwilę przed zamknięciem powiek, po niekiedy piekielnie zjebanym dniu,ze tylko uciec i zostawic to wszystko…ale potem patrze dwa spiace maluchy, tego mojego nieidalnego, ale mojego, z ktorym razem pchamy ten wozek, biorę gleboki oddech i żyję dalej, tu, teraz z tym calym balaganem…i mimo to jestem wdzięczna..ściskam!
dużo prawdziwej dobroci.
ściskam!
To i ja doła(ączam)… nawet w fioletowym dresie… pozdrawiam spod choinki… mąż wyjeżdża 13.12, wiec święta szybciej… a ja znowu sama z dwójką cudownych dzieci <3 i tylko mi siebie brak… bo nie wiem gdzie i kiedy sie zgubilam… pozdrawiam
poszukaj siebie pod choinką 🙂
możesz tam być.
tylko najpierw tam siebie zostaw.
życzę odnalezienia siebie :*
Jesteśmy z Tobą, przy Tobie, w przytuleniu i oddaleniu. W smutku i radości. W tęsknocie i cieszeniu się sobą. W wątpliwościach i odpowiedziach.Tęsknie mówi starsze serce. Tęsknie tjoche, wiesz? Mówi młodsze. Wspieram i kocham mówi najstarsze. Bo serce jest od kochania, rozum od myślenia, a emocje żeby czuć. Zawsze będziemy tylko i aż sobą. To jest najpiękniejsze, bo nigdzie nie trzeba biec by spotkać siebie. O nic nie trzeba pytać i nic nie trzeba znaleźć. Nic nie trzeba jak można wszystko… bo skądżeby nie… 🙂 jesteśmy
jestem, bo jesteście.
jesteście, bo jestem.
złączeni.
Kocham Cię Madzia wiesz? Jesteś „dość” taka jaka jesteś. Jesteś dość dla mnie i dla wielu którzy Cię czytają.Przyjdzie taki czas ,że i sama dla siebie taka się staniesz.Tylko pozwól sobie na to.
wiem, że to jest ten sekret.
wiem.
ale jeszcze nie czuję.
choć już mam to na czubeczku serca.
Magda jak ty to robisz, że ubierasz w słowa to co we mnie gdzieś głęboko… Nie masz pojęcia jak bardzo Ci jestem wdzięczna. Pomagasz😊
po to jestem tu.
Odpowiedź przyjdzie sama. Kiedy przestaniesz zadawać pytania.
może zbyt rozpaczliwie je zadaję?
może zbyt czekam?
może zbyt…?
Jesteś artystką… artystką słowa, ta wrażliwość jaką posiadasz, z której my czerpiemy jest niesamowita.. wiem czasem przez Ciebie przeklęta bo szarpie, rozrywa od środka ale uwierz tak wielu tym pewnie pomogłaś, może faktycznie wszystko jest po coś ?Ty masz dawać innym duszom ukojenie, może to właśnie ukoi Ciebie ?
to jedne z piękniejszych słów, jakie o sobie przeczytałam.
dziękuję.
Nie da się uciec od siebie, choćby się biegło najszybciej, ile sił w nogach. Ty sama zawsze się dopadniesz. I czasami te łzy i smarki są potrzebne, bo po coś przecież są. Może właśnie by zwolnić , by pomyśleć : czego ja do cholery chcę! A gdy już znajdziesz odpowiedź na to pytanie może okazać się, że wszystko za czym tęsknisz to tak niewiele, że większość masz obok siebie. No ale najpierw te kilometry, tworzenie nowych połączeń nerwowych i takie tam sprawy być muszą. Ściskam mocno, choć nie do utraty tchu. PS. Jak Ci się uda znaleźć odpowiedzi -podaj namiary na to piękne miejsce, w którym jesteś.
nie chcę uciec od siebie.
chcę do siebie dobiec.
🙂
Ty to jesteś nie do podrobienia, taka jak większość z nas niedoskonała a jednak dla innych doskonała. Ładuj akumulatory życia. Pozdrawiam 🙂
Ło matulu Ty jedyna…śpiewaj se Ty Grechute pod nosem…wazne sa tylko te dni, ktorych jeszcze nie znamy ,waznych jest kilka tych chwil tych na ktore czekamy…tralalala….
Przekochany giździok z Ciebie jest I niejedno serce Ty radujesz 🙂 kichol wystaw Ty do slonca,ślepia zamknij i chłoń z otoczenia przyrody Ile wlezie ,ile zdołasz wepchać w te twoje cudowne serce opatulone w te fiolety…pozdrawiam cieplo i uściski sle 😘😘
Ja dziś dopiero przeczytałam, bo weekend zabiegany, ale tak wiesz pozytywnie, terapeutycznie.
Nie lubię się zatykac i gubić w samej sobie, ale dopada i mnie czasem, tak mnie obezwladnia, że aż strach.
Tylko Ty potrafisz to wyrazić słowami jak malo kto :*
A może nie musisz biec, może powinnaś się zatrzymać. Może lepiej przyjąć na klatę (na cycki) to co jest, co się dzieje i jeszcze będzie się wydarzać. Może życia nie musimy przeżywać intensywnie. Może może może…
A tak fogóle to Cię tak po ludzku lofciam i wiem, że jesteś całkiem całkiem i dość też. Ty też to wiesz, tylko jak długo pod górę to człowiek nie ma siły rozpędzić się i puścić, choć już dość, są drogi z których się nie zawraca. Całe szczęście można się czasem zatrzymać, odetchnąć, a i wdepnąć w magiczne źródło, pochylić się, uśmiechnąć i powiedzieć: o hej stara, to Ty, fajnie, że jesteś, zupełnie zapomniałam o Tobie, mordo Ty moja. Kocham Cię.
ło kurde! A dlaczegóż to do pardwy nędzy miało by być idealnie? Idealnie jest nuuudno. No i proszę Pani – może i bywasz niekiedy nieogarem emocjonalnym z wodotryskiem, ale jak napiszesz tekst, to klękajcie narody. Coś za coś. Za każdą zaletę przychodzi nam zapłacić proporcjonalną wadą.
A Ty byś chciała zrozumieć siebie – ZROZUMIEĆ KOBIETĘ! To się nie daje…
A tak ogólnie, to akurat nad powierzchownością to bym się najmniej użalała. Mnie syn ostatnio pomylił z wiadrem na taczce i nieustannie mnie to śmieszy 😀
o rany, jesteś cudowna!!!
Prawdziwe to, czego dotykasz i słowem i sercem. Temat rzucam do refleksji: joga zwłaszcza nidra i kundalini, medytacja. Może masz tam, gdzieś nieopodal siebie odpowiednią szkołę i znajdziesz nauczyciela, z którym będzie Ci „po drodze”. Polecam z całego serca i z własnego doświadczenia. Dotkniesz siebie i wypłyniesz i zadzieje się zaocznie bycie „ponad to”. A teraz natura naturą, łzy niechaj płyną – jeśli o to wołają. Uwalniasz emocje i napięcia. Trzymam kciuki za proces.
kurczę, nie jesteś pierwsza, która mi o tym mówi… ile znaków przeoczyłam ? 😉
Co jest dla ciebie mądrością a co wiedzą o sobie samej…?
pogubiłam się…..oj bardzo pogubiłam ale czytając Cię powolutku nazywam to co boli i odnajduję światełko dziękuję
♡